Przejdź do treści
Jan Paweł II 18 rocznieca śmierci
Jan Paweł II Wielki
Przejdź do stopki

Cud życia

Treść

Jestem specjalistą analityki klinicznej. Pracuję już ćwierć wieku w Laboratorium Analitycznym w powiatowym Szpitalu Specjalistycznym. Od 24 lat chodzę tymi samymi korytarzami, koło tych samych łóżek ludzi chorych, z tą samą intencją w sercu-pomocy bliźniemu.
Dzięki Łasce Bożej stałam się bezpośrednim świadkiem cudu, jakiego dokonał Jezus przez ręce Maryi. Czuję się bezpośrednim uczestnikiem łaski i podzielam z koleżanką z pracy i Jej mężem Ich ogromną radość z cudu życia.
Nosiłam długo w swoim sercu tajemnicę koleżanki z pracy, skryte Jej pragnienie posiadania dziecka. Zarówno Ona, jak i Jej mąż przez 10 lat jeździli po klinikach, poddawali się Oboje badaniom specjalistycznym. Korzystali z różnych chwil relaksujących na basenie. Diagnoza była jedna: jej mąż nie może mieć dzieci. Jego plemniki miały małą siłę przeżycia. Przed moim wyjazdem do Medjugorja w lipcu 2005 roku spotkałam Tej koleżanki Mamę (pracowała u nas w szpitalu, jako salowa, stąd Ją znałam). To bardzo miła i radosna kobieta, pomimo że Jej mąż, Ojciec koleżanki, jest alkoholikiem. Podczas tego krótkiego spotkania płakała z tego powodu, że Jej córka nie może mieć dzieci. Dodatkowo Jej córka powiedziała: “Mamusiu, ja nigdy nie będę mieć dzieci”. Odrzekłam wtedy z entuzjazmem: “Właśnie jadę do Maryi, do Medjugorja, i poproszę Ją o łaskę nawrócenia dla Waszej całej rodziny!”. I rzeczywiście, kiedy już byłam wraz z pielgrzymami na Górze Objawień, gorąco modliłam się w tej intencji, a szczególnie prosiłam o łaskę, by Pan Bóg obdarzył bezdzietnych rodziców dzieciątkiem. Po przyjeździe z Medjugorja nic się nie wydarzyło. Nigdy nie rozmawiałyśmy na te tematy z koleżanką, o takich rzeczach się nie mówi, a jedynie nosi się ich ciężar w swoim sercu. Żaden człowiek go nie wyleczy, ale Bóg przez ręce swej i naszej Matki - a i owszem! Od czasu do czasu, widząc koleżankę na korytarzach szpitalnych w pracy, przychodziły mi do głowy myśli dotyczące tej sprawy i za każdym razem – po ludzku rozkładając ręce – wzdychałam do Maryi: “Maryjo, popatrz z jakim utęsknieniem patrzy za dziećmi”. Minęło pół roku. Przechodząc przez hematologię, zapytałam Tę koleżankę, tak po prostu, nie zastanawiając się nad tym, o co pytam, czy wypada, czy nie wypada: “Czy Ty jesteś w stanie błogosławionym?” A Ona na to żywo zaskoczona: “A skąd Pani Lidzia o tym wie? Nikt nie wie w pracy, nikomu o tym nie mówiłam”. Odparowałam równie spontanicznie, dziwiąc się swoim słowom: ”Sama Maryja kazała mi się o to Ciebie zapytać. To Maryja uprosiła u Swego Syna dla Was tę łaskę”. Po tych słowach koleżanka przytuliła i ucałowała mnie, dziękowała. Płakałyśmy z radości. Powiedziała, że Jej dzieciątko ma już 9 tygodni, ale prosiła mnie, by jeszcze nikomu o tym w pracy nie mówić. Ze łzami w oczach wyszłam zaraz do Kaplicy szpitalnej i w pokorze dziękowałam Maryi za cud poczęcia tego dziecka.

Jakie to proste. Tak, wystarczy zaprosić Maryję do swojej Rodziny. Całkowicie się Jej zawierzyć. A Ona spełni największe Twoje pragnienia serca (jeśli są tylko zgodne z wolą Bożą).

Lidia

68865