„NIEDOBRZE BYĆ CZŁOWIEKOWI SAMEMU” (Rdz 2, 18)
Treść
Człowiek związany jest z woli Bożej z rodziną
Raz tylko dokonał Bóg stworzenia człowieka bez udziału człowieka, potem zaś uczynił z tego udziału warunek konieczny, a resztę zostawił rodzinie. Gdyby rodzina przestała istnieć, świat by się wyludnił.
Człowiek może iść za dwojakim powołaniem: ma możność albo pójść za głosem Boga i stworzyć rodzinę, albo za miłością Boga i zostać samotny. Ale i w pierwszym, i w drugim wypadku człowiek żyje w społeczności: z ludźmi i z Bogiem. I tu, i tam rządzi nim miłość.
Każdy człowiek musi wejść w życie przez jakąś rodzinę: z chwilą gdy mu zabraknie najbardziej naturalnej, własnej, miłość chrześcijańska daje mu rodzinę zastępczą. W rodzinie doznaje człowiek najwspanialszych uczuć miłości. Bóg zapala tą miłością serca rodziców ku dzieciom. Tylko ta miłość uzdalnia do pełnego zapomnienia o sobie i oddania się dziecku. Dzieci - wychowane w środowisku miłości i poświęcenia rodzinnego - wynoszą z niego najcenniejszy dar dla życia społecznego: miłość społeczną.
Sam Bóg przygotował człowiekowi społeczność rodzinną. Oparł ją na sakramencie małżeństwa, uczynił świątynią Bożą. We władzy rodzinnej dał niejako odbicie swej własnej władzy ojcowskiej. Z tej władzy Bożej rodzice czerpią całą swoją godność. W tak przygotowanej rodzinie umieszcza Bóg człowieka. W swej ojcowskiej dobroci niemowlęcą nieudolność jego bytowania otacza największą miłością - rodzicielską.
To, że Bóg chciał wszystkich ludzi przez rodzinę i z rodziny wprowadzić w świat, samo już wskazuje, że chciał nas oswoić z tą pierwszą formą życia społecznego. Wszystko niemal otrzymujemy od rodziny - nie tylko imię, ale i nazwisko. Nieraz przez życie całe nie możemy się wyzwolić od dziedzictwa, które wzięliśmy z rodziny. To prawo dziedzictwa jest albo źródłem błogosławieństwa, albo łez naszych. Dlatego rodzina chrześcijańska ma tak wielkie dla nas znaczenie. Dlatego też inne grupy społeczne budują się na wzór społeczności rodzinnej. Ale rodzina sama nie podoła swym zadaniom wobec osoby ludzkiej. Musi ona wezwać na pomoc inne społeczności, którym powierza nas i dalsze losy naszego bytowania na ziemi.
Człowiek związny jest z kolei z życiem społeczności narodowej
Naród jest wielką rodziną rodzin. To pierwsza społeczność, z którą spotykamy się w rodzinie. Do narodu wprowadza nas rodzina; w rodzinie otrzymujemy gotowy dar języka ojczystego, przekazany nam przez matkę. Najdroższe słowo: “Bóg” jest nam tak miłe w ojczystym języku, że wydaje się najpiękniejsze i najbliższe. Przez język i kulturę narodową, dzieje ojczyste, pieśń - wiążemy się z narodem, a nawet z Bogiem. Pierwsze słowa, którymi zwracamy się do Boga, są w ojczystej mowie.
Bóg chce, byśmy osobowość swoją rozwijali przez współżycie z narodem; o tej woli Bożej świadczy wrodzona nam miłość ku Ojczyźnie. I chociażby Ojczyzna nasza żyła samymi łzami i krwią swych męczeńskich dzieci, chociażby była nie tylko “Chrystusem narodów”, ale i ,,narodem Chrystusów” - zawsze będzie nam bliższa, bardziej kochana niż najszczęśliwsza i najbogatsza ziemia obca. Zawsze będzie się do niej wyrywała tęsknota. To głos natury, a więc Boży. Bóg tak chciał! Bóg też chciał, by człowiek był związany ze swoją ojczyzną obowiązkami moralnymi przyjętyrni wobec niej.
Człowiek związany jest również z życiem społeczności państwowej
Życie każdego narodu rozwija się najlepiej we własnej społeczności państwowej.
Całość spraw doczesnych - jak uczy Leon XIII - złożona jest w ręce dwóch społeczności: duchownej i świeckiej. Każda z nich ma swój własny cel: społeczność państwowa prowadzi do pomyślności doczesnej, kościelna - do szczęścia wiecznego. Każda jest - w swoim zakresie - najwyższa, każda jest dla człowieka konieczna. Ale dopiero obie razem - wspólnie działając - ułatwiają człowiekowi osiągnięcie właściwego celu - doskonałości życia.
Państwo nie może być człowiekowi obojętne. Nie może on żyć w pełni bez pomocy społeczności państwowej. Społeczność ta jest z woli Boga, twórcy natury ludzkiej, konieczna w porządku doczesnym dla rozwoju osobowości ludzkiej, podobnie jak Kościół jest konieczny w porządku nadprzyrodzonym. Państwo może współdziałać z Kościołem i pomagać mu w spełnianiu jego roli w duszach, otaczając opieką prawa Boże. Gdy państwo szanuje prawa Boże, gdy przyznaje Bogu najwyższą cześć, gdy od Boga wywodzi początek swej władzy i wszelkie prawa - wtedy pomaga i sobie, i swym obywatelom. Rozumiemy wtedy dobrze, co znaczą obowiązki wobec państwa osłonione powagą Bożą. Rozumiemy, jak daleko one sięgają, skoro nawet życie własne powinniśmy złożyć w jego obronie. Jest to dowodem, jak bardzo jesteśmy związani z dobrem państwa, które jest i naszym dobrem.
Co rodzina daje społeczeństwu i państwu?
Rodzina daje społeczeństwu najwspanialsze dary, bez których ono istnieć by nie mogło.
Daje ona dar Boży - człowieka
Nikt większego daru nie może złożyć społeczeństwu. Dar to wzięty bezpośrednio od Boga; całe bowiem życie wyszło z ręki Bożej. Świat posiadł człowieka przez Boga. On bowiem jest sprawcą każdego ludzkiego narodzenia. Bóg daje światu człowieka i kreśli drogi jego dziejów. (...)
Rodzice więc, z woli Bożej przekazując życie dzieciom, stają się bezpośrednimi współpracownikami Boga. Im Bóg w nagrodę wierności daje najwspanialszy dar - dziecię. To dziecię, z ręki Bożej dane, ma być “obrazem i podobieństwem Bożym”; ma ono naturę rozumną i wolną, uzdolnioną do pełni rozwoju, ma całą godność istoty nie. śmiertelnej, posiadającej moc dojścia do synostwa Bożego, do miłości, do przyjaźni, do szczęścia w Bogu. Człowieka wziętego z Boga, z Bożym stygmatem w duszy, rodzina ma wprowadzić do społeczeństwa.
Rodzina daje społeczeństwu obywatela
Rodzina człowieka wychowuje i przez to wprowadza do współżycia z ludźmi. Rodzina uzdalnia człowieka nie tylko do życia fizycznego, ale i do współżycia społecznego. Z rodziny człowiek wynosi początki pojęć moralnych i społecznych, rozwijających osobowość ludzką. Poczucie więzi społecznej, tak doniosłe jako tworzywo podstawowe dla wszelkiego współżycia ludzi, wynosi człowiek również z rodziny, która rodzi także poczucie obywatelskie. Tę więź tworzy rodzina przez wspólne wierzenia religijne, jednakowe ideały i umiłowania. A zaszczepia je tym mocniej, że trafia nie tylko do umysłu i woli, ale i do serca dziecka. (...)
Rodzina przyjmuje na siebie największe trudy i poświęcenia
Rozporządzając niejednokrotnie skromnymi środkami, rodzina w sposób najbardziej oszczędny osiąga najlepsze owoce wychowawcze - pewniejsze, jeśli nie są zniszczone obyczajem społecznym i ustrojem państwowym. Bez troski społeczeństwa, bez budżetów państwowych rodzina ponosi cały ciężar utrzymania, wychowania dzieci i uzdolnienia ich do samodzielnego życia. Każdy człowiek, który ma wrażliwe serce i wdzięczną pamięć, z dzieciństwa swego wydobywa najtkliwsze wspomnienia ofiar i miłości rodzicielskiej, za których cenę stał się pożytecznym członkiem swego narodu i państwa. Jeśli rodzina nie mogła spełnić swych zadań, nikt zazwyczaj nie był w stanie w pełni jej wyręczyć.
Rodzina jest więc “matką” społeczeństwa
W rodzinie powstaje społeczeństwo. Rodzina jest nie tylko komórką społeczeństwa. Ona jest łonem społeczeństwa! Rodzina piastuje na swoich rękach jego losy. Koniec rodziny - to upadek społeczeństwa. Puste kołyski, smutne domostwa - to zapowiedź pustoszejących ulic miast i wsi. A ponieważ państwo powstaje ze społeczeństwa, stąd wszystko, co społeczeństwo otrzymało od rodziny, staje się błogosławieństwem dla samego państwa. Co obywatel wynosi z rodziny, to wnosi do życia narodowego i państwowego.
Cel życia rodzinnego nie zamyka się w celach społeczności państwowej. Celem najwyższym człowieka nie jest państwo; ono też nie jest zdolne objąć i zaspokoić wszystkich dążeń duszy ludzkiej. Państwo korzysta z darów życia rodzinnego i może je rozwijać zgodnie ze swymi przyrodzonymi celami. Ale państwo nie jest jedynym spadkobiercą rodziny. Prawo do niej mają przede wszystkim: Bóg i Jego Kościół, nadto sam naród. Niemniej jednak społeczność państwowa zaciąga wobec rodziny wielkie długi, które powinna spłacić.
Człowiek jest związany ze społecznością kościelną
Nawet w dążeniu do Boga nie możemy być całkowicie samotni. Przecież Chrystus Pan, nie zamykając sobie dostępu łaski swej do duszy, wszystko złożył w Kościele. Wszystkie dzieła zbawienia dzieją się z woli Bożej przez Kościół. Każdy człowiek w drodze do nieba idzie przez Kościół. Wszystkie łaski dzieła Krzyża spływają na ludzkość przez Chrystusa żyjącego w Kościele. Sam Pan Jezus w drodze na Kalwarię miał swego Szymona Cyrenejczyka i swoją Weronikę. A cóż dopiero człowiek - w swej drodze do Boga?
Od ludzi jest uzależniane nasze rozgrzeszenie w sakramencie pokuty, Eucharystia na ołtarzu. Dziwne to, a jednak od człowieka Chrystus Pan uzależnił swoją obecność na ołtarzu. Wszystkie łaski sakramentalne idą przez posługę rąk ludzkich. “Biada człowiekowi samemu” (por. Koh 4, 10). O biada! Znamy tę pychę, która odsuwa posługę kapłańską, bo “chce z samym Bogiem gadać”. Zapewne Bóg zna drogi do duszy ludzkiej, a jednak dotąd nie zdarzyło się, by przysłał aniołów z nieba, by odprawili Mszę św., by zasiedli w konfesjonałach tam, gdzie świątynie pozostały bez kapłanów. Musimy więc współżyć w społeczności kościelnej, która prowadzi nas do nieba.
Chrystus Pan głosi świętą wspólnotę, zwąc siebie szczepem winnym, a nas - latoroślami. Na wzór wspólnoty nadprzyrodzonej zbudowana jest każda inna wspólnota, w której powinniśmy miłować się społecznie.
Chociaż wysoka jest godność osobowa człowieka, to jednak wszystkie swoje cele osiągamy z woli Bożej poprzez ludzi. Świadczy to, że człowiek jest istotą w najwyższym stopniu społeczną. Przeznaczenia własne człowieka wiążą się z owocami społecznymi. Człowiek ma całym życiem głosić: Gloria in excelsis Deo, ale z tego ma wyniknąć na ziemi “pokój ludziom dobrej woli”. Wyrażone jest tutaj całe nasze dążenie i do Boga, i zarazem do człowieka. Miłość ku Bogu związana jest z miłością ku człowiekowi. Miłość bliźniego odżywia się miłością Bożą, znajduje swój pełny wyraz w uczynkach dla bliźnich. Społeczność ludzka to wspólna rodzina dzieci Bożych - braci w Chrystusie: “Wszystko wasze jest, a wy Chrystusowi, a Chrystus Boży” (1 Kor 3, 22). ,,Biada człowiekowi sarnemu” (por. Koh 4, 10) przez pomoc Bożą, okazaną nam w bliźnich, zamienia się w miłość społeczną.
Człowiek - istota społeczna
Bóg i Ojciec wszechstworzenia tak utworzył świat Boży, że wszystko, co wyszło z Jego myśli, ma naturalną skłonność do współżycia społecznego. Nawet człowiek, choć - jako osoba ludzka - przekracza swą godnością wszelkie stworzenie, nie jest jednak wolny od tego powszechnego prawa. Bóg nie chce, by człowiek był samotny, ale by był zespolony ze swoimi braćmi. Nie może istnieć rozdział na świecie i naturalna wrogość, bo wszystko wyszło z ręki jednego Ojca. Jakkolwiek człowiek ma własne cele życia, z woli Bożej osiąga je przez współżycie w szeregu społeczności. Nawet by dojść do Boga potrzeba mu pomocy ludzi, chociażby zespolonych w Kościele.
Osadziwszy człowieka w raju, Bóg zamyślił się nad najdoskonalszym ze swoich stworzeń na tle całego świata stworzonego. Widział wszystko ptactwo powietrzne i wszystkie zwierzęta ziemne. “Lecz Adamowi. nie znajdował się pomocnik podobny jemu” (Rdz 2, 20). Musiało być coś niepełnego w życiu Adama, skoro Bóg sam orzekł: “Niedobrze być człowiekowi samemu” (Rdz 2, 18). Przy boku człowieka stanąć musi drugi człowiek, pomocnik i towarzysz jego życia i prac. Wniosek Boży: “Uczyńmy mu pomoc jemu podobną” (Rdz 2, 18) - jest tylko wyrazem potrzeb natury człowieka. W słowach tych zawarty jest wstęp do życia społecznego w każdej formie.
Człowiek nie jest istotą samowystarczalną
Żaden człowiek - nie tylko dziecko, które przez pierwszy płacz przyzywa pomocy - bez wsparcia drugich ani żyć, ani rozwijać się nie może. Pomocy potrzebuje od kolebki aż do grobu. Zważmy, ile pracy ludzkiej składa się na nasze życie, najbardziej nawet samowystarczalne, ile dobrej woli bliźnich - na każde życie człowieka. Nasz posiłek, okrycie, dach nad głową - wszystko to zawdzięczamy jakiejś pracy ludzkiej. Wokół nas są nasi dobroczyńcy! Odrzućmy wszystko, co pochodzi od bliźnich, a poznamy nasze ubóstwo i niezaradność. W całej tej współpracy bliźnich dla naszego dobra tkwi jakaś wielka posługa miłości społecznej. Organizacja świata tak jest przeniknięta miłością posługi i tyle jej zawdzięcza, że świat nie może się przed nią obronić. Zewsząd doznajemy posługi, pomocy. Iluż ludzi świadczy nam przeróżne dobra, bez których nie moglibyśmy utrzymać życia naszego! A w każdym, bodaj najdrobniejszym dobru, jest jakaś miłość.
Człowiek odczuwa potrzebę współżycia z innymi ludźmi
Natura ludzka utworzona przez miłującego Boga jest taka, że człowiek nie może być sam, musi coś miłować. Świadczą o tym przymioty ciała i ducha naszego. Człowiek nie tylko doświadcza posługi, ale też sam udziela się innyrn.
Ciało nasze jest przeznaczone nie tylko ku własnej posłudze, ale i ku współżyciu. Dłoń ludzka szuka łączności z drugą. Nie zwinięty kułak, ale rozwarta dłoń oznacza gotowość współpracy i współżycia. Bo tylko szczera, bez zdrady, otwarta dłoń jest zdolna zacieśnić się w braterskim uścisku z dłonią drugiego człowieka. Wzrok nasz poszukuje wzroku braterskiego. Ma on swoją wymowę, gdyż możemy przekazać nim nasze uczucia, nawet nie znając języka. Jak łatwo odgadnąć po oczach, co dzieje się w duszy ludzkiej! Twarz ludzka jest dowodem osobistym, który legitymuje nas przez całe nasze życie. Mowa jest wybitnie społeczna. Z Bogiem możemy obcować myślą i uczuciem, ale z człowiekiem wiążemy się mową.
Można tak kolejno rozważać wszystkie dary przyrodzone człowieka i wskazywać ich naturalne dążenie ku bliźnim.
Duch nasz, choć osłoniony ciałem, wyrywa się ku ludziom. Mamy potrzebę obcowania z ludźmi, dzielenia się z nimi naszymi uczuciami, wiadomościami, myślami. Głosimy światu nieustannie nasze eureka! Zdolności nasze i władze: poznawania, chcenia, miłowania - wyprowadzają nas nieustannie poza naszą “osobowość”. Niech nas spotka jakaś radość - jakże szukamy słuchaczy, którzy by przyjęli ją i podzielili z nami. Tak jest z człowiekiem, który ma swoje małe lub wielkie prawdy i radości. A cóż dopiero dziwić się Bogu, który jest pełnią szczęścia i radości. Czyż mógł nie stworzyć człowieka, by mu opowiadać w Objawieniu o swym nieskończonym szczęściu? Człowiek mądry, dobry, szczęśliwy chce pouczać, ulepszać, uszczęśliwiać.
“Połowę dóbr moich daję ubogim” (Łk 19, 8). Są to z Boga wzięte obyczaje.
Doznajemy zewsząd pomocy, odczuwamy potrzebę udzielania się bliźnim.
Człowiek związany jest z Bogiem i ludźmi przez posługę miłości silniej, niż to sobie uświadamia. Poczuwamy się do obowiązku pracy, uczynności, niesienia pomocy, okazywania życzliwości, miłowania. Nawet pustelnik musi mieć swego kruka, który by przyniósł mu pół chleba co dzień, albo swego lwa, który by mu mogiłę wykopał. Tak Bóg nas stworzył! I chce, byśmy w pełni mieli poczucie naszej więzi społecznej już przez sam społeczny charakter naszej osobowości. Nic też dziwnego, że dobre udzielanie się bliźnim uważamy za obowiązek sprawiedliwości społecznej.
Życie ludzkie w różnych społecznościach
Bóg w Trójcy Świętej Jedyny mówi: “Uczyńmy człowieka na wyobrażenie i na podobieństwo nasze” (Rdz 1, 26). Nie jest to próżna mowa. Człowiek w swej osobowości jest upodobniony do Boga, który chciał w nim widzieć swoje odbicie, swój obraz. Płyną stąd wskazania dla działania ludzkiego.
Bóg działa wspólnie. Dzieło stworzenia dokonało się dzięki doskonałej współpracy Osób Bożych. Wszystko, co Bóg czyni, zespala współżycie Osób Bożych w sobie - przez miłość i przez dzieła miłości.
“Bóg jest miłością” (1 J 4, 16) - i z tego wypływa wskazanie, na czym mają się oprzeć stosunki między ludźmi. Jak w Bogu jest troistość w jedności i jedność w troistości, tak i w człowieku, ukształtowanym na obraz i podobieństwo Boże, ma się odbić ta odrębność osobowa i wspólnota społeczna. Nie gdzie indziej trzeba szukać źródła społecznej natury ludzkiej, tylko w Bogu samym. Taka jest w człowieku dążność do współżycia z bliźnimi, jak w Bogu Ojcu - do współżycia z Bogiem Synem i Bogiem Duchem Świętym. Bóg chciał dla człowieka natury tak ukształtowanej, aby była ona sama w sobie jednością, ale jednością dążącą do współżycia z innymi.
Bóg, twórca i znawca natury ludzkiej, umieszcza człowieka w szeregu społeczności. Będzie chciał przeprowadzić przez nie człowieka, aby go doprowadzić do pełni rozwoju jego osobowości.
Człowiek ma prawo do rodziny
Do nienaruszalnych praw człowieka należy wolność zawierania związków małżeńskich i dążenia do przyrodzonego celu życia rodzinnego, prawo do założenia rodziny i posiadania własnego domu. Stąd żadna władza nie jest uprawniona do niszczenia rodziny, do zabierania rodzicom dzieci, wywożenia ich na przymusowe roboty. Nikt nie może bezprawnie pozbawiać rodziny dachu nad głową, wysiedlać, odzierać z resztek mienia.
Należy też uszanować prawo rodziny do trwania, to znaczy do przekazywania życia, nazwiska, mienia - potomstwu. Stąd nie wolno żądać od rodziny takich ofiar, by pamięć o rodzinie zaginęła.
Motto do “Fundamentów”:
(...) Miłość do Ojczyzny nakazuje napełniać ziemię polską i czynić ją sobie poddaną. Podobnie jak cały rodzaj ludzki jest zobowiązany przez Boga wobec całej ziemi, tak naród polski jest zobowiązany przez Boga wobec ziemi polskiej, aby była napełniona przez obywateli i aby była im poddana. Jeśli zabraknie obywateli polskich, ziemia nasza też będzie poddana, ale obcym narodom, które wypełnią przyrodzone prawo Boże wobec życia. To prawo przyrodzone jest mocniejsze od praw historycznych. Dlatego jesteśmy świadkami, jak “imiona głupich” narodów, które zbuntowały się przeciwko obowiązkom rodzenia życia, wymazane są z ziemi; siedziby ich pradziadów napełniają narody obce, najeźdźcze, w imię prawa do przestrzeni życiowej.
Sługa Boży Ks. Stefan Kardynał Wyszyński
/1/Ttekst ukazał się drukiem w: Człowiek, osoba, płeć, Łomianki 1998, s. 57-67)