Przejdź do treści
Jan Paweł II 18 rocznieca śmierci
Jan Paweł II Wielki
Przejdź do stopki
Przejdź do treści

Wydarzenia

Świadectwo Sławka

Treść


Pierwszy Piątek - dzień postu, pokuty; dzień wynagrodzenia Panu Jezusowi za grzechy własne oraz tych ludzi, którzy się zatracili i żyją w głębokiej nieświadomości grzeszenia. Nadzwyczaj dobrze zniosłem post, bez większych trudności (zasługa szczerej modlitwy), dopiero pod koniec dnia zaczęła boleć mnie głowa. Jadąc z narzeczoną autobusem do Krościenka od godz. 8:15 do 13:45, nie odczuliśmy bardzo niewygody, upału oraz długiej jazdy, ponieważ modliliśmy się na brewiarzu, a także odmówiliśmy cały Różaniec wśród pasażerów blisko nas siedzących:). Naszą ukochaną grupę duchową zastaliśmy w centrum bł. Ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela ośrodka Ruchu Światło Życie.
Niestety, nie minęła dłuższa chwila i kleks. Wykazałem się nieposłuszeństwem, którego już po chwili żałowałem. Dla ochłody pobiegłem do pobliskiej rzeczki ochłodzić się, czego grupa nie miała w planach tego dnia. Dzięki temu doświadczeniu wiem już, że pościć, to znaczy WYRZEC się wszelkich dóbr i wygód. Wieczorem, podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu, poczułem obecność Pana Jezusa, choć nie tak bardzo jak w ubiegłym roku. Wiem i wierzę, że Chrystus jest, na co dzień pośród nas, lecz nie wszyscy Go dostrzegamy, a Bóg jest przecież bliżej niż byśmy się mogli spodziewać, JEST W CZŁOWIEKU. Kiedy uroniły mi się łzy, wiedziałem, że to namacalny dowód na to, iż Jezus przechadza się pośród nas, zgromadzonych w kaplicy, bo przecież łzy to nie płacz ciała, lecz Duszy przed Bogiem, którego ona odczuwa. Przecież nikt mnie nie uderzył, bym miał powód do płaczu.
Sobota. Podczas spowiedzi świętej Ksiądz dał mi wskazówki: "Aby zlikwidować grzech, trzeba zlikwidować jego przyczynę – pokusę". Bardzo dużo zrozumiałem poprzez te słowa, lecz człowiek jest słaby, co nie znaczy, że jest to usprawiedliwieniem i że można sobie grzeszyć tak często, jak chodzić do sklepu w niedzielę. A przecież zło ze zła ma swój początek, nie z DOBRA. Podczas wyprawy na szlaki górskie większość z nas zdjęła buty (pani z maślanką już bukiem nie straszyła księdza i nie kazała ubierać butów jak rok temu;). Wiedzieliśmy z pełną świadomością, że bose wędrówki po górach nie bolą, ponieważ Maryja czuwa nad nami. To swego rodzaju pokuta, ale też ofiara za takich ludzi, jak np. ten, który w subtelny sposób szydził z nas i księdza. Bardzo pewny siebie człowiek po trzydziestce powiedział, że lepiej chodzi się pod górę na czworaka.
Witek – mój duchowy brat, a mąż Ewy, szybko zareagował i poprosił tego mężczyznę, żeby pokazał, jak to się robi, a ten odpowiedział, że lepiej nie, bo większość poszłaby za nim. Cóż, głupota ludzka sama się nie słyszy... Chłop naiwnie chciał znaleźć równych sobie ludzi, ale nie w tym gronie, niestety;). Wniosek z tego taki, że gdyby ściągnął buty, skomlałby jak mały szczeniak, który wystraszył się kota. Dziwni są ludzie i nie znają czynów pokuto-ofiarnych. Wiem to sam po sobie, ponieważ sam byłem tak pusty i próżny. Bardziej gniewam się na to, co w człowieku siedzi, bo sami w sobie ludzie są dobrzy, ale to grzech zniewala i na to trzeba się gniewać.
Podczas gdy schodziliśmy ze Sokolicy po żwirowym, dosyć stromym zejściu, Agnieszkę zaczęły boleć stopy, również i ja to odczułem. W trakcie bolesnego schodzenia w dół przyszła mi myśl, którą powtórzyłem narzeczonej: "ODCZUWASZ BÓL SCHODZĄC BOSO, LECZ NIE SKUPIAJ SIĘ NA TYM, CO CZUJESZ, ALE ODDAWAJ GO JEZUSOWI A USTANIE I BĘDZIE LŻEJ". Po chwili zapytałem - Boli? Odpowiedziała - "Nie". Kolejny namacalny dowód wiary na bliskość i obecność Boga w życiu człowieka.
Niedziela. Wyrządziłem Agnieszce krzywdę, zraniłem Ją przez swoją zawziętość i upartość nie w dobrym, lecz w złym. Doświadczyłem kolejnej nauki, jak ważne jest by kontrolować uczucia, nie kierując się emocjami. A gdybym się wyciszył, zastanowił i poszedł na najprostszą i najzwyczajniejszą przecież ugodę, nic by się nie wydarzyło. I ta nauka będzie mi towarzyszyć, gdy zło zaatakuje. Podczas pobytu nad rzeką, zanurzyłem się w niej cały. Dlaczego to zrobiłem? Pomyślałem: "Panie Boże, ludzie doświadczają kataklizmów, ognia, wody. Ufam Panie, że to nie boli" - i w tym momencie się zanurzyłem, a co najdziwniejsze, że zamiast zimno, zrobiło mi się ciepło. Dziwne, prawda?
Poniedziałek - dzień wyjazdu. Podczas ostatniej rekolekcyjnej Eucharystii odczułem bliskość Boga przyjmując Komunię św. pod dwiema postaciami. Ja, niegodny Najświętszej Krwi i Ciała Pańskiego, otrzymuję łaskę tak wielką, że Dusza zaczyna ronić łzy, łzy oczyszczenia. Po zakończeniu Najświętszej Ofiary Ciała i Krwi Pana Jezusa w ciszy i skupieniu, dziękując Bogu za ten czas, zwracałem się do Niego z prośbą: "Panie Boże, pragnę powrócić tutaj za rok, by móc się odnawiać w Duchu pokuty i pokory, czego mi bardzo brakuje. Pragnę się modlić chodząc boso, podziwiając Twe dzieła i stworzenia, Panie. Wierzę, że mnie słyszysz. Pokładam nadzieję w Tobie, Panie Jezu, że dasz nam tu za rok wrócić".
Czuję wyraźną różnicę między rekolekcjami w tamtym roku a tegorocznymi. Czuję większe zjednoczenie z Bogiem i Maryją, a także z Agnieszką, z którą mogę być dzięki Bogu Ojcu i Matce Bożej. Dziękuję również Księdzu Witoldowi za duchowe przewodnictwo i cierpliwe znoszenie moich ułomności, za otwarcie mojego serca na sprawy Boże, za ciągłe uświadamianie mnie o modlitwie, wierze, nadziei i miłości oraz cierpliwości, woli walki i wyrzeczeń na korzyść doskonalenia duszy. Dziękuję Ewie i Witkowi, Ani i Kasi, Heni, Sylwi i Mateuszowi, a także ukochanej mi Agnieszce i innym.

Bogu niech będą dzięki!

Sławek

56365