Góry uczą pokory
Treść
Rekolekcje w tym roku były wspaniałym przeżyciem. Mocno utkwiły mi w pamięci słowa Justyny o tym, że w górach człowiek czuje się taki malutki... To prawda, góry uczą pokory.
Może dlatego tak ukochał je Jan Paweł II... Dlatego, że był człowiekiem tak bardzo pokornym...
Niesamowite jest piękno Bożego świata. Tej przyrody, która tak wyraźnie ukazuje obecność Stwórcy. (Ostatnio dowiedziałam się, że są takie „wodne” kwiaty, które ok. godziny 15 - a to czas śmierci Pana Jezusa - zwijają płatki... I jak tu nie dostrzegać, że świat to dzieło Boże!).
Bardzo podobało mi się, gdy podczas górskich wędrówek mogliśmy w tak wyjątkowy sposób obcować z Bogiem właśnie poprzez bliski kontakt z naturą; z tym wszystkim, co Bóg stworzył, co otrzymaliśmy od Niego w Darze:)
W tak niezwykłej ciszy, kontemplując przepiękne krajobrazy, można było bezpośrednio odczuć bliską obecność Jezusa. Rekolekcje są wspaniałą okazją, by zbliżyć się do Boga, poznać Jego nieskończoną Miłość, Dobroć i potęgę, by odkryć na nowo siebie - stanąć w prawdzie. Uświadomić sobie, że jestem Dzieckiem Bożym, tak bardzo kochanym przez dobrego Ojca. Dlatego tak ważna jest z Nim rozmowa. Tak naturalna, jak naturalne staje się chodzenie po górach boso. Prostota o niesamowitej głębi. Oczywiście, modlitwa ma głębię nieskończoną.
Tak można też określić Różaniec, który mocno jednoczył nas wszystkich obecnych na tych Rekolekcjach.
Rozmowa z Maryją - naszą ukochaną Mamą - stała się nie tylko wyrazem wdzięczności i radości z Jej nieustannej opieki, ale również prośbą w trudnych chwilach, „ulgą” w bólu, „wsparciem” podczas górskich wędrówek, a właściwie nawet ich sensem. Jakże wspaniałe było to, że owoce tej modlitwy mogliśmy poznać „namacalnie" już w trakcie Rekolekcji. Modlitwa Różańcowa rzeczywiście przemienia serca. Sama odczułam, że Maryja otacza nas swoją opieką i wyprasza liczne Łaski u swojego Syna.Tego nie da się opisać.
Przeżywane przez nas Rekolekcje także są przecież dziełem Maryi. Ksiądz Witold, przez którego Matka Boża nas prowadzi, powierzył Jej przecież cały ten czas. Cieszę się, że właśnie wtedy, w górach, mogłam wstąpić do Rycerstwa Niepokalanej, że Maryja z takim otwartym sercem przygarnęła nas do siebie i otoczyła jeszcze ściślej opieką. Tę niezwykłą obecność Matki można było odczuć w każdej chwili.
Jak zwykle witała nas także na Kopiej Górce, w cudownej figurze poświęconej przez Jana Pawła II. Mogliśmy tam usłyszeć tak wiele na temat Bożego Dzieła - Ruchu Światło – Życie od Siostry, która mówiła o tym wszystkim z takim oddaniem i poświęceniem (mimo widocznego na twarzy zmęczenia).Taka ofiarność to także znak wszechobecnej Bożej Miłości. Tę Miłość w Męce Pana Jezusa staraliśmy się uczcić podczas Rekolekcji. Piątkowa Droga Krzyżowa na boso po kamienistej ścieżce choć trochę złączyła nas z cierpiącym Panem, dając odczuć w minimalnym stopniu Jego ból i wysiłek.
To był prawdziwie Boży czas. Tak jak i całe Rekolekcje. Ksiądz Witold swoim przykładem pociągał nas do naśladowania samego Jezusa. Do znoszenia trudów i cierpienia, ale także i do radości. Jeszcze bardziej uświadomiłam sobie, że na wszystko jest odpowiedni moment. Chcąc być blisko Pana Boga, jeszcze ściślej się z Nim zjednoczyć, trzeba pamiętać, aby każdy dzień przeżywać godnie, tak, by uczcić to, co Pan Bóg dla nas ofiarował. Trzeba pamiętać, że piątek to dzień Męki Pana Jezusa, dzień postu, kiedy możemy swoją miłością i ofiarą zjednoczyć się z cierpiącym Chrystusem. Zjednoczyć się tak, aby jeszcze pełniej przeżywać następnie radość Zmartwychwstanie trzeciego dnia - w niedzielę.
Myślę, że na Rekolekcjach większość z nas odczuła tę radość szczególnie. Nauka płynąca z Rekolekcji jest bardzo głęboka i chyba nie da się jej w kilku zdaniach ogarnąć. Poza tym przecież do każdego Pan Bóg przemawia indywidualnie, trzeba tylko chcieć usłyszeć Jego ciche pukanie... Wierzę, że każdy z nas doświadczył podczas tego pobytu w Pieninach tej Bożej Obecności w sposób wyjątkowy i niepowtarzalny. Mnie osobiście bardzo zapadły w pamięci chwile, kiedy po wejściu na szczyt Sokolicy odmawialiśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Zjednoczeni w trudzie wchodzenia pod górę, we wspólnym podziwianiu przepięknych krajobrazów, ofiarowaliśmy Naszemu Ojcu w Niebie wszystkie troski i problemy, ale także i zachwyty... A sami, sięgając niemal chmur, byliśmy jakby jeszcze bliżej Boga. Choć ta prawdziwa bliskość rodziła się w naszych sercach już podczas porannej Eucharystii. W górach natomiast szczególnie ujawnia się dodatkowo ta Wielkość i Wszechmoc Pana Boga, Jego Nieskończoność. Te wszystkie malownicze górskie wioski, przepiękne jeziora, domki widziane z lotu ptaka, wszystko przypominało, by nie zatracić tej pokory, czyli prawdy o sobie. A także prawdy o świecie. By dążyć do wiary, która góry przenosi... Uświadomiłam sobie jeszcze bardziej, że na prawdę warto. Że ten wysiłek ciągłej wędrówki pod górę, ten trud, ciężar niesiony na plecach - to wszystko ma sens. Sens w późniejszym podziwie i zachwycie... w wielkiej radości. Wędrując wzdłuż górskich strumieni, chociażby wąwozem Homola, przypomniał mi się Tryptyk Rzymski Jana Pawła II. Papież pisał:
„jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd”
Za tę wędrówkę, za wspólne szukanie, za radość ze znalezienia... Bogu niech będą dzięki! :)
Kasia