RÓŻANIEC – modlitwa, którą pokochałam
Treść
Moja „przygoda” z różańcem zaczęła się właśnie dzięki rekolekcjom w Pieninach. W tym roku byłam po raz drugi, za pierwszym razem, w 2005 r., dopiero zapoznawałam się ze smakiem tej modlitwy, ale prawdziwą moc różańca poczułam właśnie w tym roku.
Rekolekcje w Pieninach to święty czas, nie da się tych przeżyć przelać na papier. Minęło już 4 miesiące od wyjazdu, a ja po dziś dzień odczuwam owoce płynące z tych rekolekcji. Maryjo dziękuje Ci:) Jak już wcześniej wspomniałam jechałam drugi raz, więc wydawało mi się, że wiem, czego mogę się spodziewać. Plan rekolekcji ułożyła Maryja, posłużyła się księdzem Witkiem, był narzędziem w Jej rękach, przez niego Maryja prowadziła nas po szlakach. Zaczynaliśmy dzień od wspólnej modlitwy brewiarzem, następnie wyruszaliśmy na szlak i tam była konferencja. Tematy konferencji były bardzo ciekawe i pouczające: o miłości, powołaniu i stanięciu w prawdzie przed Bogiem. Gdy wyruszaliśmy na górskie szlaki, czułam radość płynącą z modlitwy różańcowej. Na boso, z różańcem w ręku zdobywaliśmy szczyty. To było niesamowite! Maryja niosła nas, pomagała pokonać ból i cierpienie. Dawniej nie lubiłam się modlić na różańcu, często zasypiałam przy tej modlitwie. Ale teraz wiem, że to diabeł nie chce, abyśmy modlili się na różańcu, bo wie, jaką ogromną siłą jest on dla człowieka. Diablisko boi się różańca bardziej niż wody święconej.
Poznałam, jak pięknie można się modlić widząc otaczającą przyrodę, wtedy zauważa się piękno stworzone przez Boga. Widzi się wszystko innymi oczyma. Nasza modlitwa nie musi zamykać się w czterech ścianach, przecież Bóg jest wszędzie:) Możemy się pięknie modlić wykonując nasze codzienne czynności (wracając ze szkoły, z pracy, jadąc autobusem czy idąc do domu na nogach).
Teraz zamykam oczy i widzę jak szliśmy wolnym krokiem, boso po kamienistej drodze, w górę, zachwycając się pięknymi widokami, z różańcem w ręku odmawialiśmy głośno Zdrowaś Maryjo… Ktoś by pomyślał „szkoła przetrwania”, lecz nie to jest szkoła życia, przez te kilka dni byliśmy w szkole Maryi. Uczyła nas, jak nasze życie przy Bogu jest piękne, pełne radości i pokoju w sercu. A Maryja kroczyła z nami i błogosławiła nam, widzieliśmy ją w tym słońcu, ptaszkach pięknie śpiewających - ja wiem że Maryja tam była i uśmiechała się do nas. Każdy kroczył i oddawał swe cierpienie w jakiejś intencji.
Niezwykłą moc różańca poznałam również w jeden niezapomniany wieczór. Mieszkałam w pokoju m.in. z Madzią i Karoliną, które na początku nie mogły się zaklimatyzować w naszej wspólnocie. Nikt nie mógł im pomóc, były zamknięte w sobie. Jak się później okazało Karolina była dręczona przez złego ducha i najadła się tabletek. Dowiedział się o tym nasz przewodnik duchowy, ks. Witek, i wszedł do naszego pokoju. Karolina zaczęła się wyrywać, tarzała się po podłodze, bluźniła przeciw Bogu. Ja skulona, odwrócona do ściany nie wiedziałam za bardzo, co się dzieje, zaczęłam odmawiać półgłosem różaniec z Henią, Sylwią i dziewczynami z sąsiedniego pokoju. W czasie, gdy Karolinę zły atakował, my klęczeliśmy nad nią i odmawialiśmy głośno różaniec. To było niezapomniane przeżycie. Wszyscy jednym głosem modliliśmy się. Ksiądz Witek dał piękne świadectwo swoją postawą na modlitwie: klęczał, był z nami, ale tak, jakby go nie było: całkowicie zanurzony w modlitwie, nie rozpraszały go odgłosy i jęki Karoliny, nieruchomo w skupieniu oddał wszystko Maryi w modlitwie różańcowej. Karolina nie chciała słuchać, jak się modlimy, chciała nas za wszelką cenę zagłuszyć, lecz brakło jej siły, cichła… Diabeł, który ją dręczył, został zwalczony różańcem. Dalsze modlitwy nad Karoliną odmawiałyśmy już we trzy wraz z naszym Ojcem Duchowym. Rozpoczęły się wstępne modlitwy wstawiennicze o uwolnienie od złego ducha, ksiądz pokropił Karolinę wodą święconą. Coraz bardziej się wyciszała, poszła grzecznie do łóżka i spała do rana. Rano Karolina poszła na Mszę Świętą, wyspowiadała się. Gdy z nią rozmawiałam, to mówiła, że nie wiedziała, co się z nią działo. Zrozumiała, że wcześniej żyła w zakłamaniu. Zdała sobie sprawę, że musi stanąć w prawdzie przed sobą, innymi, a przede wszystkim przed Bogiem. Twierdziła, że już i tak wszystko stracone, że Bóg jej nie wybaczy, bała się nowego życia. Sądziła, że życie z Bogiem, chodzenie do kościoła, modlenie się jest nudne, lecz jak się później przekonała, była w błędzie. Właśnie dzięki modlitwie Karolina stanęła na nogi, poczuła, że jej życie ma sens. Zaczęła się uśmiechać, otworzyła się na innych, zobaczyłam w niej zupełnie inna osobę – to cud i łaska Boża. Na rekolekcjach przemieniła swoje serce, jej życie zaczęło nabierać barw.
Życie przy Bogu i Maryi wcale nie jest nudne, wręcz przeciwnie - wtedy poznaje się prawdziwy smak życia. Wszystko nabiera sensu. Nie wyobrażam sobie dnia bez codziennej Mszy świętej i modlitwy różańcowej. Maryjo, dziękuję Ci za dar tych rekolekcji, za Ojca Duchowego ks. Witka i wszystkie siostry i braci, którzy pomagali mi zbliżać się do Boga. Maryjo prowadź nas:)
Ania