Niebo nie spadnie samo, trzeba je osiągnac...
Treść
…oj, tak i niekiedy to wymaga wiele trudu i wysiłku, ale warto. Jadąc na rekolekcje w Pieniny, przekonałam się o tym;)
To były już moje trzecie rekolekcje z księdzem Witkiem. Jadąc tam już wiedziałam, że będzie to niezwykły czas. Czas duchowej odnowy, naładowania duchowych akumulatorów i tak też było. Plan rekolekcji, oczywiście, jak co roku ułożyła Maryja, posługując się księdzem Witkiem. Dni były wypełnione, żadna chwila nie była zmarnowana. Piękne było to, że każdy na rekolekcjach czuł się wolny, nikt nad nikim nie stal i nie zmuszał do niczego. Każdy dzień rozpoczynał się od wspólnej Eucharystii, śniadania, brewiarza, a następnie wyruszaliśmy w góry - tam odbywała się konferencja. Ksiądz Witek prowadził ją w oparciu o 7 grzechów głównych, każdego dnia poruszał problematykę jednego grzechu. Bardzo wiele wyniosłam z tych katechez, szkoda, że nie wzięłam dyktafonu, to z chęcią bym je nagrała, bo naprawdę mówił ciekawie, językiem prostym; abyśmy mogli go lepiej zrozumieć, podawał przykłady z życia.
Ksiądz Witek ukazał nam, jak pięknie można się modlić, mając wokół siebie przyrodę, piękne krajobrazy i drugiego człowieka. Nie odłączyliśmy modlitwy od wypoczynku, tylko modlitwa pomogła nam nie zmęczyć się w górach, była naszym odpocznieniem. Idąc na boso po kamienistych stokach, człowiek o własnych siłach nie dałby rady, a dzięki modlitwie różańcowej szliśmy z uśmiechem na twarzach. Tego, co tak naprawdę czuję, nie potrafię przelać na papier, bo trzeba tam być, aby to odczuć. Rekolekcje pomogły mi wnieść modlitwę w moje codzienne życie. Nie zapomnianym momentem, a zarazem świadectwem wiary, była dla mnie chwila, gdy w niedziele pojechaliśmy do Szczawnicy, gdy szliśmy deptakiem, po którym przewijało się wielu turystów, a my całą grupą zaczęliśmy odmawiać różaniec. Ksiądz Witek chciał nam przez to ukazać, że modląc się nie możemy chować się po kątach, tylko zachowywać się naturalnie, odważnie wyznawać swoja wiarę, to, że należymy do Chrystusa. Tak pomyślałam sobie: ilu “apostołów” diabła, satanistów, ludzi złych nie wstydzi się nosić krzyża do góry nogami, emblematów zła, wykrzykiwać przekleństw, to dlaczego nam chrześcijanom tak ciężko jest niekiedy wziąć do ręki różaniec czy przeżegnać się w miejscu publicznym? Na rekolekcjach właśnie uczymy się żyć inaczej. Chcemy, aby Jezus był obecny nie tylko na Eucharystii, ale w każdej sekundzie życia. Jezus właśnie tego chce, chce być w naszym życiu, ale to my musimy się otworzyć na Jego działanie, On na to czeka….
Rekolekcje nie były tylko czasem modlitwy. Podczas pobytu udało nam się zdobyć wiele szczytów, popluskać w rzece, przejechać kolejką, niektórzy byli nawet rowerami na Słowacji. Ale we wszystko była wpleciona modlitwa, dlatego było tak cudownie. W piątek - jak co roku - pościliśmy o chlebie i wodzie, poznałam, jak wielką siłą jest ta modlitwa. Wieczorem była adoracja, chwila wyciszenia, w której mogliśmy się sam na sam spotkać z Panem i Go adorować w Najświętszym Sakramencie. Ksiądz Witek, który prowadzi te rekolekcje, jest kapłanem o wielkiej duchowości i rozeznaniu, można śmiało powiedzieć, że “współpracuje” z Matką Bożą, dało się to odczuć wtedy, gdy wyruszyliśmy w góry. Zaczęło padać, nie byliśmy przygotowani na deszcz. Ksiądz Witek prosił, aby nie panikować, tylko abyśmy stanęli wszyscy pod drzewem w kręgu i odmawiali różaniec. Mówił, że deszcz przestanie padać, ale musimy się modlić szczerze całym sercem. Nieoczekiwanie przy końcu piątej dziesiątki niebo się rozjaśniło i wyszło słoneczko. To nie żadna bajka, ale fakt, który rzeczywiście przeżyliśmy. Niesamowite było również to, że pomimo różnicy wieku, jaka była między rekolekcjonistami, byliśmy dla siebie jak rodzina. Przez cały pobyt tam towarzyszyła nam Maryja i dało się to odczuć. Każdego dnia budziłam się z uśmiechem na twarzy, cieszyłam się, że tu jestem. Już minęły dwa miesiące od rekolekcji, ale pisząc to świadectwo czuję, jakbym dopiero wróciła. Chwile spędzone tam są nadal głęboko w moim sercu. Dziękuję Maryi, księdzu Witkowi i całej grupie za ten cudowny czas, czas odnowy:-)
Ania