Św. Stanisław Kostka
Treść
W szczególny sposób jeden z patronów naszej Ojczyzny związany jest z Przasnyszem. Tu sięgają jego początki: miejsce urodzenia, chrzest w kościele św. Wojciecha w Przasnyszu, również tu rozpoczął swoją drogę do świętości. Mowa o człowieku, który w swym osiemnastoletnim życiu, dzięki ścisłej współpracy z łaską Bożą, nauczył się jak oddawać każdą chwilę życia Ojcu Niebieskiemu. O kim mowa? Powyższy opis wyraźnie wskazuje tylko na jednego świętego: Stanisława Kostkę, patrona młodzieży.
Często jednak nasza znajomość tego świętego ogranicza się jedynie do podanych wyżej wiadomości, a może warto byłoby poznać tę postać, która jest naszym potężnym orędownikiem w Niebie która pokazuje wszystkim, a w szczególności młodym, że każda chwila życia jest cenna i że już od najwcześniejszych lat winniśmy zwracać swe myśli i działania ku Bogu. Krótkie życie św. Stanisława Kostki zamyka całkowicie w sobie pełen obraz osobowości ukształtowanej w cieniu Bożych skrzydeł. Może jego sylwetka wydaje się nam odległa, ze względu na to, że urodził się w 1550 r. , a więc dzieli nas od niego ponad 450 lat. Czy jednak przesłanie świętego straciło w związku z tym na aktualności? By odpowiedzieć w pełni na to pytanie, trzeba przyjrzeć się jego życiorysowi. Urodził się w Rostkowie 5km od Przasnysza , jako syn Jana i Małgorzaty z Kryskich. W domu otrzymał katolickie wychowanie, które było w tamtych czasach nieodłączną częścią wychowania w każdym szanującym się dworze szlacheckim. Jest bardzo niewiele wiadomości o pierwszych latach życia św. Stanisława, wiemy jednak, że był dzieckiem posłusznym, choć energicznym, a przede wszystkim przez wszystkich niezwykle kochanym. Życie tego świętego zaznaczyło się licznymi legendami, które często mieszają się z prawdą historyczną, ale są niezbitym świadectwem na to, że jego kult był bardzo silny a życie i osobowość pobudzały wyobraźnię niejednego, który pragnął podeprzeć swą wiarę niesamowitymi opowieściami. Do dwunastego roku życia Stanisław otrzymywał domowe nauki pod kierownictwem pedagoga Jana Bilińskiego, a następnie wraz z nim i starszym bratem Pawłem wyjechał na studia do Wiednia w konwikcie jezuickim. W tym czasie na takie zagraniczne studia wyjeżdżała bardzo duża liczba szlacheckiej młodzieży. Tak też i młodzi Kostkowie zdobywali wiedzę z nauk humanistycznych, zgłębiając łacinę, grekę, retorykę, poetykę. Stanisław, po początkowych trudnościach, szybko stał się jednym z najgorliwszych studentów, z zapałem zgłębiając tajniki wiedzy. Widziano go zazwyczaj nad książkami lub na modlitwie. Okres wiedeński w jego życiorysie stał się przełomowy także z punktu widzenia wiary. Nie można stwierdzić oczywiście, że Stanisław przeżył jakieś nawrócenie – zdecydowanie nie! Ten czas stał się nie tyle czasem odkrywania Boga, co pogłębiania Jego znajomości i przechodzenia od wiary dziecięcej opartej w znacznej mierze na uczuciowości do wiary niezwykle dojrzałej, mającej swój fundament w całkowitym zawierzeniu Opatrzności. Jego gorliwość w modlitwie i przystępowaniu do Sakramentów świętych spotkała się z niezrozumieniem przez brata Pawła. Wiele życiorysów podaje fakt znęcania się Pawła, który prowadził hulaszczy tryb życia nad młodszym bratem. Trudno jednak aż tak radykalnie oceniać Pawła nie posiadając na ten temat wiarygodnych źródeł historycznych. Możliwe jest nawet, że rodzeństwo to miało nawet podobne charaktery, tylko że Stanisław zawsze trzymał w ryzach swe uczucia i naturalną skłonność do przywództwa ujarzmiał pracą nad sobą, która zrodziła świętą pokorę i cierpliwość; natomiast Paweł poddawał się swej naturze, nie mogąc zrozumieć i zaakceptować rozwoju brata w zupełnie innym kierunku. Nieporozumienia z Pawłem, w których zawsze wykazywał się wręcz heroicznym spokojem, nocne modlitwy (które miały ograniczyć te zatargi, by brat ich nie widział), intensywna praca intelektualna, posty i umartwienia oraz prace ujemnie wpłynęły na zdrowie Stanisława. Prosił nawet Pawła, by zatroszczył się o Sakrament Chorych dla niego, jednak ten nie brał na poważnie zagrożenia i nie rozumiał gorącego pragnienia Stanisława. Wtedy pobożny młodzieniec doświadczył cudownego zdarzenia. Oto ukazała mu się Matka Boża (którą otaczał wielką czcią i z prostotą określał swoją Matką), która podała mu do rąk Dziecię Jezus. Maryja przynagliła go również do realizacji tlącego się od pół roku w jego sercu pragnienia, które dotyczyło wstąpienia do zakonu jezuitów. Dwa razy też doświadczył cudownej Komunii świętej, która przyniesiona została mu przez Aniołów, a za pierwszym razem otrzymał Ją z rąk św. Barbary, której to powierzył się po tym, jak dowiedział się, iż żadnemu ze swych czcicieli nie pozwoli umrzeć bez Sakramentów świętych. Przynaglony nakazem Najświętszej Maryi Panny, postanowił zrealizować w końcu swoje marzenie. Doskonale wiedział, że rodzice , a w szczególności ojciec, nigdy nie wyrażą na to zgody. Pobyt na studiach zbliżał się ku końcowi, a powrót do kraju raz na zawsze przekreśliłby możliwość odpowiedzi na głos Bożego wołania. Nie mógł starać się także o przyjęcie w Wiedniu, gdyż w tym czasie wymagano zgody rodziców. Stanisław więc podjął decyzję radykalną – postanowił uciec i pieszo udać się do Rzymu by tam prosić generała zakonu o przyjęcie. I podczas tej wyprawy nie brakowało cudownych wydarzeń. Przebrany w ubogi strój nie został poznany przez brata, który puścił się w pogoń za nim. Nawet rozmawiał z nim, gdyż wypytywał się go – mniemając, że spotyka jakiegoś młodego żebraka – czy nie widział przechodzącego w okolicy Stanisława. Opatrzność sprawiła jednak, że nawet patrząc bratu prosto w twarz nie był w stanie go rozpoznać. Zawierzając siebie Bogu i Matce Najświętszej dotarł w końcu do Rzymu, gdzie wkrótce przyjęto go do nowicjatu. Młody Polak szybko zjednał sobie uznanie, przyjaźń i sympatię otoczenia. Był dla wszystkich wzorem gorliwości, pokory i bezgranicznego posłuszeństwa. Zawsze skupiony na modlitwie był chętnie obserwowany i naśladowany przez pozostałych nowicjuszy. Jego łagodne usposobienie sprawiało, że wielu szukało jego towarzystwa, a kapłani twierdzili, że to on winien być ich kierownikiem duchowym, a nie oni jego. I oto rozkwit tego młodego kwiatu przerwała nagła śmierć. Można powiedzieć, że była to śmierć z miłości – śmierć spowodowana tęsknotą za Bogiem. Stanisław przeczuwał ten moment od czasu, gdy wysłuchał konferencji o niespodziewanym odejściu z tego świata. Zdał sobie sprawę, że Bóg może powołać nas do wieczności w każdym momencie i moment ten przyjął jako wielką łaskę oraz chwilę przejścia do Niebieskiej Ojczyzny. Już przed pogrzebem przychodziło do jego ciała wielu wiernych, odrywano też kawałki jego szat, które czczono jako relikwie po wielkim świętym. To krótkie istnienie wskazało jak wspaniale rozwinąć się mogą cnoty człowieka, jeśli tylko ściśle współdziała on z Bożą łaską. Święty Stanisław Kostka podążał szlakiem pełnym trudów, nie wahał się przeciwstawić woli rodziców. Nie trwonił życia na przemijające przyjemności, nie marnował czasu na płoche zabawy, Nigdy nie brakowało mu przyjaciół, a przyjaźń ta wypływała z głębokiego szacunku do jego osoby, z podziwu dla samodyscypliny oraz głębokiego oddania się życiu modlitwy, które stało się naturalną potrzebą i prawdziwą rozmową z Bogiem Ojcem. Trudno powiedzieć, by przesłanie tego świętego zdezaktualizowało się – wręcz przeciwnie, właśnie dzisiaj daje przykład godny naśladowania i pokazuje, że świętość jest dla każdego z nas. Dziś młodzież ma także wiele możliwości rozwoju i perspektyw na przyszłość, ale często w tym natłoku przyjemności, wiadomości i rozrywki gubi się nasza dążność do Boga. Święty Stanisław Kostka pokazuje, że to właśnie miłość do Trójjedynego i Maryi powinna stać na pierwszym miejscu, a wtedy już wszystko inne znajduje się tam, gdzie być powinno. Pokazuje on także, że niczego nie zdobywa się bez wytrwałej i ciężkiej pracy oraz ,że jej owoce są zawsze słodkie i warte wysiłku. siostra klaryska kapucynka z Przasnysza