Przejdź do treści
Jan Paweł II 18 rocznieca śmierci
Jan Paweł II Wielki
Przejdź do stopki
Przejdź do Menu Techniczne

Wiara

Przejdź do treści

Wydarzenia

Miłość chroni życie

Treść


Kochać i być kochanym czy żyć bez miłości? Odpowiedź na to pytanie oznacza dla człowieka wybór między życiem a śmiercią. Dosłownie. Przed kilku laty w czasie spotkania w jednej z radomskich szkół średnich pewien szesnastolatek podszedł do mikrofonu i w obecności swoich nauczycieli oraz sześciuset kolegów obojętnym głosem wyznał, że od roku pije piwo i inne napoje alkoholowe wiedząc, iż w ten sposób wchodzi na drogę alkoholizmu. Zdaje sobie też sprawę, że takie postępowanie prawdopodobnie doprowadzi go do śmierci. Zrozumiałe, że po tego typu wyznaniu zapanowała zupełna cisza i konsternacja w sali gimnastycznej, wypełnionej po brzegi pedagogami i młodzieżą. Następnie zebrani usłyszeli bardzo konkretne pytanie: "Proszę księdza, dlaczego miałbym sobie nie szkodzić, skoro nikt mnie nie kocha? Mama wyjechała rok temu do Włoch i dotąd nie napisała nawet jednego listu. Nie zależy jej na moim losie. Tata jest alkoholikiem. On nie potrafi kochać nawet samego siebie. Ja też już siebie nie kocham i zupełnie jest mi obojętne to, co się ze mną stanie". Ów szesnastolatek miał rację. Jeśli człowiek nie jest kochany i sam nie kocha, to jego życie nie ma sensu. Wcześniej czy później każdy człowiek żyjący poza miłością popadnie w rozpacz, w zupełną obojętność na swój los i zacznie wyrządzać sobie krzywdę. Czasem aż do samobójstwa włącznie.

Żyjemy w czasach, w których na naszym kontynencie każdego roku zabija się miliony ludzi tak, jakby trwała tu jakaś okrutna wojna. Lecz ci zabici nie są ofiarami wojny. Są ofiarami braku miłości. Umierają, gdyż nie są kochani. Dramatycznym przykładem jest zabijanie niemowląt w łonie matki. Te niemowlęta nie są chronione ani miłością rodziców, ani miłością lekarzy czy polityków. Na naszych oczach pojawił się nowy dramat, zupełnie dotąd niewyobrażalny i nie mający precedensu w historii ludzkości. Oto w Europie są już takie miejsca, gdzie legalnie można zabić nie tylko nie narodzone niemowlęta, ale także niewinnych, dorosłych ludzi. W języku poprawności politycznej nazywa się to eutanazją. Zabijanie ludzi chorych i starszych odsłania do końca fakt, że poza miłością człowiek nie ma szans na życie i na przeżycie. Oto ludzie, którzy nie kochają - konkretni politycy, socjolodzy i ekonomiści - obliczyli, że w obliczu niżu demograficznego za kilkanaście lat państwa naszego kontynentu będą musiały desygnować ogromną część swoich budżetów na emerytury i opiekę medyczną dla ludzi starszych.

W tej sytuacji wpadli na pomysł, by już teraz doprowadzić sporą grupę ludzi w starszym wieku do takiej desperacji, by sami poprosili o śmierć. Oczywiście, prawdziwym rozwiązaniem problemu gwałtownego starzenia się społeczeństw byłoby obdarowanie życiem większej ilości dzieci. Ale takie rozwiązanie wymaga znalezienia ludzi zdolnych do tego, by kochać i to kochać miłością małżeńską i rodzicielską. Z taką miłością europejska cywilizacja walczy otwarcie. Ponadto eutanazja to nie tylko wynik braku miłości w wymiarze społecznym i politycznym. To także konsekwencja braku miłości w wymiarze indywidualnym i rodzinnym. To sytuacja, w której nie ma miejsca w naszych sercach i naszych domach dla starzejących się rodziców i dziadków. Jednak pieniądze "zaoszczędzone" w tak okrutny sposób nikogo nie uszczęśliwią. Zostaną wydane na alkohol, narkotyk, na zaspokojenie sztucznych potrzeb czy na toksyczną pogoń za dobrobytem materialnym, kosztem dobrobytu duchowego i moralnego.

Wszędzie tam, gdzie brakuje miłości lub gdzie ona zamiera, przychodzi śmierć pod różnymi postaciami: od wojen do samobójstw, od dzieciobójstwa do eutanazji. Także śmierć zamaskowana, śmierć na raty, np. w postaci alkoholizmu czy narkomanii. Każda cywilizacja, która nie opiera się na miłości i która nie uczy miłości, buduje królestwo przemocy i rozpaczy. Jest skazana na to, by stać się cywilizacją śmierci.

ks. Marek Dziewiecki
- dr psychologii, prodziekan Wydziału Teologicznego UKSW w Radomiu

źródło: "Wychowawca"

56365