Świętość życia
Treść
W czasie wizyty na KUL w Lublinie Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: "Nie każda nauka jest prawdziwa i nie każda prawda jest naukowa". Do takich prawd pozanaukowych, dostępnych do zrozumienia każdemu człowiekowi należy prawda o wartości życia ludzkiego. Człowiek instynktownie broni swojego życia i pragnie je zachować.
Antropologia chrześcijańska do tej zrozumiałej dla każdego, na gruncie zdrowego rozsądku, prawdy o wartości życia dodaje jej głębsze znaczenie: mówi o świętości życia; Kościół ustanowił nawet specjalne święto, "dzień świętości życia ludzkiego", które u nas obchodzi się 25 marca na pamiątkę poczęcia ludzkiego życia Syna Bożego. Ustanowienie takiego święta nie tylko wskazuje na wartość życia, ale także na konieczność jego obrony - Kościół nauką swoją odpowiada na potrzeby chwili. Jeżeli podkreśla wagę, nawet świętość życia ludzkiego to właśnie dlatego, że ta podstawowa wartość jest w naszych czasach szczególnie zagrożona.
Jan Paweł II, głosząc potrzebę szerzenia "cywilizacji miłości" w świecie, broni właśnie wartości, godności i świętości życia ludzkiego, wręcz ukazuje tę obronę jako zadanie na nowe, trzecie tysiąclecie.
Źródło świętości życia ludzkiego
Świętość życia człowieka wywodzi się spoza materii, nie daje bezpośrednich doznań. Wprawdzie człowiek dość łatwo poznaje rozumem swoją odrębność od reszty świata, jednak nie umiałby tego nazwać świętością. Świadomość odrębności, a nawet wyższości nad światem zwierząt i roślin nie jest jeszcze tym samym, co świadomość świętości. Świętość musi być człowiekowi uświadomiona, objawiona.
Źródłem świętości życia człowieka jest jego genealogia - genealogia divina, Boże pochodzenie człowieka. Bóg-Stwórca, obdarzając człowieka istnieniem i życiem obdarza go podobieństwem do siebie, obdarza go nieśmiertelną duszą, która ciało ludzkie uświęca. Jan Paweł II wielokrotnie i wprost mówi o świętości ciała ludzkiego. Pismo Święte i święty Paweł mówią o ciele ludzkim, że jest świątynią Ducha Świętego (1 Kor 6,19). Uznanie świętości życia i ciała ludzkiego wskazuje wprost na Stwórcę i domaga się uznania świętości Boga. Człowiek, który nie uznaje świętości Boga, nie jest skłonny uznać świętości Bożego stworzenia. Świętość życia ludzkiego pochodzi więc wprost od źródła świętości, jakim jest Bóg - święty, po tysiąckroć święty.
To Boże pochodzenie nadaje właściwy wymiar człowiekowi i życiu człowieka. Ta wartość świętości nie odnosi się do człowieka, ale do jego życia. Niezależnie od tego, w jakim stadium rozwoju człowiek się znajduje i niezależnie od tego, jaki jest, człowiek-stworzenie Boże otrzymuje tchnienie życia od Boga i ma powrócić do Stwórcy. On sam, Stwórca, zakreśla tę ludzką obecność w świecie materii - wędrówkę życia; i choć człowiek może nie osiągnąć świętości, życie jego jest święte - nietykalne.
Świadomość świętości
Fakt uznania świętości życia ludzkiego pociąga za sobą konkretne następstwa - zobowiązuje do uznania nietykalności ludzkiego życia. Stąd właśnie wypływa Boże przykazanie "nie zabijaj" - przykazanie tak zgodne z intuicją człowieka, że jest on w stanie je pojąć. Jest to tak oczywiste, że w tym punkcie tkwi jądro walki o życie dziecka nienarodzonego.
Zwolennicy aborcji chcą za wszelką cenę pozbawić małe dziecko człowieczeństwa; jasne jest bowiem, że z chwilą uznania tego życia za ludzkie staje się ono nietykalne. Ta nietykalność odnosi się do każdego człowieka, świętość życia zrównuje wszystkich ludzi, jest w pewnym sensie miarą sprawiedliwości - nikogo nie pomniejsza ani nie wywyższa, ale zawsze czyni godnym miana "człowiek".
Godność człowieka rodzi się ze świętości życia i domaga się szczególnego traktowania siebie samego i innych ludzi. Godność osoby ludzkiej, tak zakorzeniona w świętości, narzuca normy postępowania. Osoba ludzka musi być traktowana z poszanowaniem jej godności. To traktowanie odnosi się nie tylko do źródeł życia, ale do całego przebiegu, toku życia zarówno jednostki, jak całej ludzkości - świętość stawia zatem wymagania każdemu i wszystkim.
Ten trud, konieczny do realizowania życia zgodnie z jego wartością staje się niekiedy główną przyczyną odrzucenia możliwości świętości życia. Nie mogąc sprostać temu zadaniu, człowiek zaprzecza jego wielkości, odrzuca własną i cudzą świętość i zaniża właściwy wymiar człowieczeństwa. Bo przecież właśnie świętość życia, otrzymanego od Stwórcy, jest zobowiązaniem do świętości człowieka. Świętość życia jest źródłem powołania do świętości osobistej, która jest jedynym celem życia ludzkiego na ziemi, bo ma prowadzić do nieba. Wieczna szczęśliwość w niebie jest uzależniona od świętości osobistej człowieka. Każdy ma daną zdolność do stawania się świętym, ale ta zdolność, zakodowana niejako w fakcie świętości, nietykalności życia, domaga się konkretnej realizacji w przebiegu życia.
Udział ludzi w stwórczym planie Boga
Człowiek stworzony przez Boga nie tylko otrzymał życie, ale jeszcze został dopuszczony do współpracy ze Stwórcą. Jest to jedna z największych tajemnic Boga, że zechciał podzielić się z człowiekiem swoją stwórczą mocą i wręcz uzależnić się od ludzi, nie stwarzając bez nich następnych osób.
Ten nieprawdopodobny dar zobowiązuje nie tylko do wdzięczności, ale także apeluje do odpowiedzialności człowieka. Jeżeli człowiek jest świadomy świętości życia, to musi także uznać doniosłość rodzicielstwa.
Przekazywanie życia wymaga szczególnej działalności ludzi - działalności, która stanowi przygotowanie do wielkiego momentu stworzenia nowego człowieka. To ludzkie działanie nie jest jednak przeznaczone dla wszystkich ludzi, ale dla wybranych - dla powołanych do małżeństwa. Tylko małżeństwo jako sakrament, czyli przymierze ze Stwórcą, stwarza właściwe ramy dla rozwoju nowego człowieka.
Dziecko ma być oczekiwane z radością i miłością - a działanie, które przekazywaniu życia służy, ma być pełnią zjednoczenia cielesnego, uczuciowego i duchowego. Ale człowiek, obdarowany świętością samego życia, nie staje się od razu święty. Zadania rodzicielskie zderzają się z ludzką słabością. Praktyka życia pokazuje, ile krzywd, grzechów, a nawet zbrodni narosło wokół rodzicielstwa. Manipulacje zarówno komórkami rozrodczymi, jak też poczętym dzieckiem - sztuczne zapłodnienie i ubezpłodnienie - są przecież przeciwko świętości życia ludzkiego i przeciw miłości, przeciwko Bogu jako Stwórcy.
Przebieg życia
Aby osiągnąć realizację świętości, człowiek potrzebuje pomocy - nie tylko wtedy, gdy jest bezbronnym dzieckiem, ale przez cały ciąg życia.
Ludziom wydaje się, że mogą zrealizować siebie bez szukania wsparcia ze strony Stwórcy, który jedynie jest źródłem świętości. Najpierw rodzice nie rozumieją istotnej miary człowieka i jego zadań i nie przygotowują dziecka do świadomego dążenia do świętości. Potem, gdy dziecko wychodzi z domu na świat, niełatwo może odnaleźć sacrum, bo właśnie świat współczesny jest "odsakralizowany" - zapatrzony w wartości materialne. Świętość odnosi się do duszy i realizuje się w duszy ludzkiej, a w obecnym świecie brakuje miejsca dla duszy. Wprawdzie nauki szczegółowe coraz bardziej odkrywają tajemnice świata stworzonego, ale opisując fenomeny zatrzymują się jedynie na materii, nie dostrzegając nic innego.
Wiedza o człowieku, dostępna tym dyscyplinom, zalicza go jednoznacznie do świata materii i poddaje tym samym prawom, jakie panują w świecie zwierząt. Eksperymentując na zwierzętach, człowiek posuwa się dziś o krok dalej i przedmiotem eksperymentów czyni człowieka. Nowoczesna biologia i genetyka bez wahania poddaje eksperymentom dziecko ludzkie; i młodzi ludzie poprzez zdobywaną wiedzę i środki przekazu przejmują taką wizję świata, w której człowiek jest wprawdzie nieco inny od zwierząt, ale stanowi jedynie drobną część materialnego kosmosu.
Ponadto łatwość, z jaką ludzie ludziom odbierają życie (w filmach i TV) powoduje, że zabójstwo jawi się jako zjawisko "normalne" w ludzkim świecie. Obrona życia oznacza tu jedynie obronę własnej osoby i własnej egzystencji. Młodzi, obserwując sposób życia zarówno poszczególnych jednostek, jak całych narodów, nie mogą dostrzec niczego takiego, jak świętość życia.
W ten sposób zaniża się zamierzony przez Boga wymiar człowieka, który nawet jeśli jest brany pod uwagę, to jedynie jako model nierealny, niemożliwy do zrealizowania. Ileż razy człowiek cynicznie mówi: "Trudno, nie jestem święty", przerzucając niejako odpowiedzialność na Stwórcę - "jakim mnie stworzyłeś, takim mnie masz".
Norma personalistyczna traktowania człowieka przez człowieka, wynikająca z istoty człowieczeństwa i nakazana przez Boga - norma wzajemnego miłowania nie staje się sposobem obcowania ludzi. Świat współczesny daleki jest od powszechnej miłości bliźniego i miłości siebie samego. Miłość siebie samego oznacza przecież pragnienie dla siebie nieba i dążenie do niego, a więc oznacza dążenie do doskonałości. Miłość bliźniego oznacza walkę z egoizmem i dążenie do uszczęśliwiania innych. Ale mijają lata i człowiek, dojrzewając do samodzielności, podświadomie powiela obserwowane wzorce.
A wzorce te są celowo lansowane przez program, który podsuwa światu "władca ciemności" - świętość jak światło, zło jak ciemność stoją w stałej sprzeczności. Człowiek ma rozum i wolę, i może wybrać sposób życia. Dobrze, jeżeli szuka i rozumie, że ma wybrać, gorzej, jeżeli bezkrytycznie daje się kierować modą - tym, co rzekomo jest postępem, a naprawdę jest zagubieniem właściwej drogi.
Różny przebieg ma ludzkie życie i różne są jego uwarunkowania, ale zawsze istnieje ten nieodwracalny nurt życia płynący od narodzenia do śmierci.
Koniec drogi
Nietykalność życia ludzkiego jest zagrożona nie tylko na początku, ale także u jego schyłku. Zagrożona jest ludzka śmierć - w planie Bożym śmierć ma być spokojnym przejściem w inny wymiar, ten właśnie wymiar wyznaczony świętością życia. Człowiek jest przeznaczony dla nieba. Ma umrzeć i ma prawo, a nawet obowiązek umrzeć jak człowiek - na miarę, wyznaczoną godnością człowieka. Ludzka śmierć ma być godna, inna niż wymieranie zwierząt i roślin.
"Ludzka" znaczy świadoma. Śmierć ma się stać, ma być zasłużonym odpoczynkiem po trudach życia. Człowiek ma prawo do naturalnej śmierci, a moment tej śmierci wybiera sam Bóg. Ojciec św. Jan Paweł II powiedział kiedyś przy okazji mszy świętej za zmarłego przyjaciela: "pamiętajcie, że człowiek zawsze umiera w momencie dla niego najlepszym, bo Pan Bóg jest dobry". Trzeba Bogu zostawić tę decyzję; oczywiście można pragnąć przedłużyć życie kochanej osobie, ale pragnienie takie jest zawsze pewnym brakiem realizmu - nikt nikomu nie przedłuży życia, chociaż się tak czasem ludziom wydaje. Lekarzom udaje się nie przedłużanie życia, ale wydobycie z choroby - pod warunkiem, że nie jest to choroba letalna; gdy przyjdzie ta zasadnicza choroba, to jest ona nieuleczalna. Realizm śmierci powinien przybliżyć prawdę o niebie, i człowiek ma za zadanie przygotować się do śmierci.
Jednakże tak jak wokół początku życia człowieka, tak i wokół śmierci narasta zagrożenie, które pochodzi od człowieka, od ludzi otaczających - zagrożenie świętości umierania. Śmierć może być piękna, a może też być żałosna i okrutna; może także to być śmierć "przyspieszona" decyzją własną lub innych ludzi.
Każde zabicie człowieka jest naruszeniem naturalnego porządku ustanowionego przez Stwórcę. Bóg zastrzegł sobie decyzję o tych dwu biegunach życia, o poczęciu i śmierci. Uzurpowanie sobie prawa decydowania o nich jest krzywdą, grzechem, zbrodnią. "Nie zabijaj" obowiązuje wszystkich ludzi; a jednak, jak pokazuje historia, ludzie ludzi zabijają.
Jedni to czynią, drudzy nie reagują lub nawet akceptują. Tak właśnie dzisiaj narasta w świecie akceptacja zadawanej śmierci rzekomo łagodnej, narastająca propaganda wobec eutanazji zdobywa coraz więcej zwolenników. Ludzkość zagubiła pojęcia świętości, nietykalności życia ludzkiego i godności osoby ludzkiej. Miarą człowieka stała się nie jego świętość, ale materialna użyteczność - świat eliminuje ludzi "nieproduktywnych".
Eutanazja
Dla prawnie usankcjonowanego eliminowania ludzi "niepożytecznych", obciążających społeczność wynaleziono piękne hasło... miłosierdzie. Wolno zabić dziecko nienarodzone chore, żeby żyjąc kalekie nie cierpiało ono i jego rodzice; trzeba też przeprowadzić prawo, pozwalające zabić starego człowieka, żeby już nie cierpiał z powodu choroby, która daje bóle i niedołęstwo. Szeroko powtarzany argument trafia do przekonania wielu ludzi.
Żeby odrzucić taki argument trzeba zrozumieć sens ludzkiego cierpienia, a jest to często za trudne dla człowieka, nawet dla ludzi wierzących. Jan Paweł II powiedział kiedyś, że "cierpienie niewinnych jest największą Bożą tajemnicą, nie można jej zrozumieć, trzeba tylko przyjąć". Cierpienie jest nieodłącznie związane z życiem. Różnie cierpienia znoszą ludzie przez całe życie - jedni cierpliwie, inni z buntem - ale przecież nie domagają się skrócenia życia. Natomiast u schyłku, w starości, wtedy, kiedy śmierć się przybliża, pojawia się pokusa skrócenia życia. Decyzję o zabijaniu starych i niedołężnych osób dyktuje świadomość, że i tak umrą, a skracając okres, w którym człowiek wymaga troski, leczenia, opieki itd. społeczność ułatwia sobie życie. Ale śmierć zadana choremu bez jego wiedzy jest po prostu zabójstwem.
Propaganda eutanazji stawia sprawę nieco inaczej. Chodzi rzekomo o respekt dla wolności człowieka, który sam ma sobie wybrać chwilę śmierci i może ją sobie sam zadać, albo prosić o to lekarza. Dochodzi więc dodatkowy argument rzekomego poszanowania ludzkiej woli. W praktyce fakt, że człowiek chory wybrał śmierć, jest jedynie oskarżeniem otoczenia. Znaczy to bowiem, że człowiek ten czuje się niepotrzebny i zdaje sobie sprawę z tego, że otoczenie czeka na jego śmierć. Jest to dowód braku miłości ze strony otoczenia. Bywa i tak, że człowiek człowiekowi zgotuje takie cierpienia, że śmierć wydaje się wyzwoleniem. Można chcieć umrzeć, ale nie wolno sobie odebrać życia, bo człowiek nie jest panem życia; otrzymał je od Boga; a od pokusy eutanazji może go uchronić właśnie świadomość świętości życia. Co więcej - śmierć ludzka może być piękna i powinna być piękna.
Miałam okazję, podczas jednego z kongresów poświęconych rodzinie, być z Matką Teresą z Kalkuty. Kongres był w Japonii, w Tokio, i odbywał się właśnie w czasie, kiedy Matka Teresa miała swoje urodziny i młodzież studencka z Sophia University urządziła z tej okazji okolicznościowy wieczór z programem artystycznym o Matce Teresie, m.in. wyświetlono film z działalności jej Sióstr. Na filmie pokazano sceny, w których młodziutkie siostry zbierają z ulicy umierających. Po filmie jedna ze studentek powiedziała: "Ależ Matko, to im nic nie pomaga, oni przecież i tak umierają". A Matka Teresa odpowiedziała: "Tak, oczywiście umierają, ale jak ta młoda siostra bierze głowę konającego na kolana i ociera mu pot z czoła, to czuje się on kochany i umiera jak człowiek".
Chodzi właśnie o piękną śmierć w domu, w otoczeniu kochającej rodziny, gdy człowiek chory, opatrzony na tę drogę wiatykiem spokojnie odchodzi z rąk ludzkich do Boga, tego, który kocha jak nikt, który "do końca umiłował".
Wanda Półtawska
- lekarz psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
źródło: www.wychowawca.pl