Mama to najwspanialsza kariera
Treść
Rozmowa z Jill Savage, założycielką organizacji "Hearts at Home" (Serca w domu) wspierającej i przygotowującej kobiety do macierzyństwa, autorką książek, m.in. wydanej w języku polskim: "Mama - najlepszy zawód na świecie"
Co zainspirowało Panią do tego, żeby poświęcić tak wiele uwagi tematowi macierzyństwa?
- Moja własna podróż bycia matką nauczyła mnie tego, jak ważny jest zawód życia matki. Nie myślałam o tym wcześniej w ten sposób. Studiowałam na uniwersytecie, uzyskałam wykształcenie muzyczne, wszystko, czego pragnęłam, to uczyć muzyki, ale kiedy nasze dzieci pojawiły się na świecie, nie mogłam znaleźć pracy jako nauczycielka. Mąż jeszcze się uczył i potrzebowaliśmy z czegoś żyć. Zaczęłam się opiekować małymi dziećmi, które przyprowadzano do naszego domu. Z czasem otwierały mi się oczy. Gdy któreś z dzieci przewróciło się i płakało, przytulałam je, ale wiedziałam, że wolałoby, by robiła to jego mama. Kiedy budziło się ze złego snu, pocieszałam je również ze świadomością, że ono wolałoby, by była przy nim matka. Starsze dzieci zaraz po powrocie ze szkoły opowiadały mi w podnieceniu wszystko to, co się w niej wydarzyło. Kiedy dwie godziny później rodzice odbierali je ode mnie, dzieci nie były już tak wylewne, odpowiadały zdawkowo, że w szkole było okay, generalnie dobrze. Zrozumiałam wtedy, jak wiele straciłabym jako matka, gdybym nie została z dziećmi w domu, jak wiele straciłyby moje dzieci. Zrozumiałam, jak bardzo potrzebowały matki. Postanowiliśmy z mężem, że pozostanę z dziećmi do chwili ich pójścia do szkoły. To był dobry plan. Z upływem czasu pojawiły się kolejne dzieci. Gdy urodziło się nasze czwarte dziecko, miałam wrażenie, że już nigdy nie wyjdę z domu. Starsze stawały się nastolatkami, myślałam, że wtedy będą mniej potrzebowały matki. Ale one potrzebowały mnie jeszcze bardziej. Nie mówiły tego wprost, ale wiedziałam, że powinnam być przy nich.
Czym dla Pani osobiście jest macierzyństwo?
- Zrozumiałam, że macierzyństwo to taka służba bycia dostępnym. Z góry nie wiemy, kiedy dziecko zada kluczowe pytanie życia, na które będzie chciało rzetelnej odpowiedzi. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy będzie miało złamane serce i będzie oczekiwało naszego pocieszenia, wsparcia, by nie zostało zranione na resztę życia. Zrozumiałam, że bycie matką jest moim zawodem. Kiedyś myślałam, że macierzyństwo to coś, co będzie trwało tylko krótki czas. Zmieniło się to, gdy uznałam bycie matką jako mój zawód. Wtedy poczułam się dumna z tego, co robię, bardziej świadoma tego, co dzieje się w domu. Moje podejście do wychowania dzieci stało się świadome, postawiłam sobie cele, poczułam ważną misję.
Dlaczego rola matki jest tak ważna?
- Wiele kobiet, które wychowuje małe dzieci, mówi: "jestem tylko matką". A powinny mówić z dumą: "jestem matką, kocham ten zawód". Myślę, że nasze kraje, społeczeństwo, rodziny powinny zacząć rozumieć, że bycie matką to zawód. Z tego powodu napisałam książkę "Mama - najlepszy zwód na świecie", wydaną w wielu językach, również w polskim. W niej znajduje się ponadkulturowe przesłanie. Kiedy dzieci wzrastają, potrzebują mamy w domu, a naszą rolą jest podjąć się tego zadania, tworzyć takie środowisko, by stało się to możliwe. Duchowe i emocjonalne potrzeby naszego dziecka są budowane w ciągu pierwszych lat życia. Wtedy rozwijają się wyższe wartości, charakter, poczucie własnej wartości, do czwartego roku życia kształtuje się poczucie dobra i zła, integralności. To wszystko z kolei warunkuje rozwój harmonijnej osobowości. Również ważne jest to dla kształtowania wiary. Wszystkie te zadania formują się w środowisku kochającej się rodziny. Kiedy mówimy o rodzinie, mówimy o relacjach pomiędzy jej członkami. Napisałam również książkę o domu pt. "Moje serce jest w domu", w której dokonałam analizy wychowania dzieci z różnych rodzin. Każde z tych dzieci przekazywało inną prawdę o domu. Kojarzyły go z bezpiecznym miejscem, gdzie jesteśmy szanowani, miejscem odpoczynku, gdzie możemy wyłączyć się z pędu po autostradzie życia, ze szpitalem, gdzie leczone są nasze zranienia, miejscem uczenia się Kościoła, zrozumienia Boga, ze szkołą zachęty. Dla innych dom pełni rolę szkoły, jest miejscem radości - zabawy, świętowania. To tylko kilka aspektów, którymi obdarowuje dom. To, co się dzieje w domu, w którym wychowywany jest mały chłopiec, decyduje o tym, jakim będzie mężem jako dorosły mężczyzna. Podobnie dziewczynka czerpie stąd wzorce dorosłego życia. To, co się dzieje w domu, jest podstawą na całą resztę życia. A skoro jest to tak istotne, to w domu powinien być specjalny człowiek, który będzie strażnikiem porządku rzeczy i spraw, osoba, której zasadniczą rolą będzie wychowywanie pokolenia. Czas wychowania mija tak szybko, warto go dobrze wykorzystać.
Czy tej roli wychowania nie spełniają należycie organizacje lub szkoła?
- Posłużę się tu historią mojego najmłodszego synka Koli, którego adoptowaliśmy. Pierwszy raz zobaczyliśmy jego zdjęcie w gazecie. Mieszkał w Rosji, wychowywał się w domu dziecka. Jego rodzice pozostawili go zaraz po urodzeniu. Gdy w mojej głowie zrodziła się myśl o jego adopcji, prawie równocześnie mój mąż powiedział: "Zobacz, on wygląda, jakby należał do naszej rodziny". Po dwóch wizytach w Rosji w przeciągu niecałego roku został naszym synem. Jeśli chcemy zrozumieć znaczenie domu i rodziny, warto spojrzeć na jego życie. Nie miał domu ani rodziny. Kola miał opiekę, jaką daje sierociniec. Nie potrafił odróżniać dobra od zła, bo dotąd musiał robić wszystko, by móc przeżyć. Bardzo chciał mieć mamę i tatę, ale kiedy już nas miał, to nie wiedział, jak się zachować. Przez całe życie zadowalał się sam sobą. W sierocińcu było bardzo dużo dzieci i bardzo mało opiekunów. To pomogło mi zrozumieć, że dziecko potrzebuje indywidualnej opieki, którą może otoczyć tylko matka.
Jednak wiele osób twierdzi, że nie zawsze jest możliwe, by matka poświęciła się tylko dzieciom, rodzinie, rezygnując z pracy zawodowej...
- Niektórzy mówią, że to w ogóle jest niemożliwe. Mówią, że z jednej pensji nie da się wyżyć. Ale jest wiele rodzin (również w Polsce), które rezygnują z pracy zawodowej ze względu na dzieci. Poznałam w Polsce matkę, która zajmuje się domem, zapytałam, jak sobie radzi. Okazało się, że boryka się z podobnymi problemami, jak nasza rodzina. Kupujemy ubrania w sklepach z używaną odzieżą. Gdy robię zakupy, obchodzę kilka różnych sklepów, by kupić jedzenie tam, gdzie jest najtańsze, zbieram różne kupony na obniżki. Nauczyliśmy się żyć za mniej, by dać naszym dzieciom więcej. To, co ofiarujemy naszym dzieciom uczuciowo, jest ważniejsze. Zrezygnowaliśmy z wielu rzeczy, które posiadają inne rodziny.
Czy nie żałuje Pani rezygnacji z pracy zawodowej?
- Nie, nigdy nie żałowałam. Nauczyłam moje dzieci grać na pianinie. Nie zmarnowałam swojego wykształcenia. Niektórzy mówią, że kobieta pozostając w domu i wybierając rolę matki, traci szansę na karierę. Kobieta rodzi dziecko w wieku około dwudziestu paru lat, wychowuje je, w wieku około 45 lat może wrócić do kariery. Kiedy mamy małe dzieci, wydaje się nam, że to się nigdy nie skończy, ale to jest bardzo przejściowy okres. Po nim mamy czas na pracę zawodową. Kobieta decyduje, czy chce mieć i dom, i pracę. Ale nie musi mieć tego wszystkiego od razu, jednocześnie. To, że byłam w domu, przyniosło wiele dobrych owoców dla dzieci, również moje małżeństwo na tym zyskało. Kiedy kobieta pracuje zawodowo i zmęczona wraca do domu, to już sama opieka nad dziećmi jest wyczerpująca. Dla małżeństwa brakuje już sił. Pozostawanie w domu, dawało mi więcej energii, której potrzebowałam. Dzieci wymagają tego, co najlepsze: najlepszej wizji rodziny, najlepszego czasu i najlepszej energii, a nie tej, która pozostaje. Niektórzy mówią, że kobieta ma prawo do kariery. Zgadzam się z tym. Ale bycie matką jest jedną z możliwości robienia tej kariery. Nasze dzieci nie potrzebują najlepszych ubrań, butów, luksusowego mieszkania, najlepszych samochodów, ale potrzebują najlepszej mamy i taty, i najlepszego środowiska życia domowego, jakie mogą otrzymać.
Czy również ustawy rządowe mogą w jakiś sposób wpierać kobiety w wypełnianiu ich roli?
- Przywódcy polityczni powinni traktować zadania matki jako jej zawód, by mogła być w domu. W USA mamy wiele do zrobienia w tej dziedzinie. Kobieta może rozliczyć się z pieniędzy wydanych na opiekunkę, ale kiedy sama opiekuje się dziećmi, nie ma możliwości rozliczenia podatkowego. To, że matka w domu nie zarabia pieniędzy, nie znaczy, że nie przynosi dochodów społeczeństwu. Jeśli jest wykształcona, to bycie w domu i opiekowanie się dziećmi nie oznacza, że nie wykorzystuje swojej wiedzy i umiejętności, by troszczyć się o dzieci. To jest bezcenne.
Co Pani pomaga w wykonywaniu codziennych obowiązków?
- Nie żyjemy, by nasze zadania wykonywać samemu. Życie w przyjaźni z Bogiem jest podstawowym warunkiem, by spełniać swą rolę. Jeśli będziemy widzieć wartość tylko w czynnościach codziennych, nie znajdziemy jej. Tylko w Bogu znajdziemy swoją wartość i pomoc w znalezieniu wartości. W modlitwie trzeba często powtarzać: "Boże, to Ty dałeś mi dziecko, powiedz, jak mam sobie z nim poradzić".
Czternaście lat temu zainicjowałam też powstanie organizacji "Serca w domu", by zachęcać, uczyć, wyposażać mamy do świadomego bycia matką. W USA co roku w naszych spotkaniach bierze udział około 100 tys. kobiet.
Bardzo istotnym jest zrozumienie, że matka potrzebuje wsparcia innych, by zachęcać i umacniać się wzajemnie, że wykonuje się bardzo ważną pracę, by dzielić się pomysłami, jak oszczędnie żyć, jak dawać sobie radę z dzieckiem, jak zaprowadzać dyscyplinę. Raz w tygodniu zostawiałam swoje dzieci u innej matki, organizując w ten sposób czas dla siebie. Innym razem ta matka przyprowadzała swoje dzieci do mnie i tym sposobem miała czas dla siebie. Mamy prowadzące dom potrzebują też zadbać o siebie. By dawać siebie innym, musimy mieć czas, aby napełnić też własne "akumulatory", musimy wiedzieć, co dla nas samych jest ważne. Nie chodzi o to, by krzyczeć, że wszyscy mnie wykorzystują, nikt o mnie nie myśli. Musimy poprosić o to, czego nam potrzeba. Gdy nasze dzieci były małe, zawarliśmy z mężem umowę, że po przyjściu z pracy da mi 30 minut na czytanie książki. Zajmował się dziećmi, a ja zamykałam się w sypialni i czytałam. Wychodziłam z pokoju wypoczęta i zrelaksowana. Matka musi zatroszczyć się o samą siebie, by móc troszczyć się o rodzinę. Potrzebuje też wsparcia męża.
W czym to wsparcie może się przejawiać?
- Pierwsze dziesięć lat naszego małżeństwa było bardzo trudne. Spowodowało błędne postawienie dzieci przed małżeństwem. Musieliśmy się nauczyć, jak to odkręcić. Relacje małżeńskie są fundamentem, na którym zbudowana jest rodzina. Jeśli te relacje nie są mocne, to również rodzina będzie słaba. Musieliśmy na nowo uczyć się chodzić na randki. Są trzy rodzaje randek - codzienna obecność, rozmowa - komunikacja pomagająca zrozumieć nam nasze serca, zbudować relacje. Drugi rodzaj randek małżeńskich to randki cotygodniowe albo przynajmniej raz w miesiącu. Ważne, by były one regularne. Przez wiele lat wymienialiśmy się dziećmi z jednym małżeństwem. Wychodziliśmy na trzy godziny bez dzieci. Szliśmy na spacer czy na piknik, czy do kawiarni. W restauracji kupowaliśmy zazwyczaj jeden obiad i dzieliliśmy go na dwie osoby, bo nie stać nas było na dwie porcje. Ale bardzo cenimy ten czas, kiedy jesteśmy razem tylko we dwoje. Ważne są też wspólne wyjazdy, choćby na krótko.
Mama nie da rady ogarnąć wszystkich swoich obowiązków bez wsparcia męża, który może zachęcać ją do bycia w domu. Oboje potrzebują wizji profesjonalnego traktowania roli matki. Kiedy wspierasz matkę, masz wpływ na rodzinę, to ma wpływ na społeczeństwo, udoskonalasz cały kraj, a jeśli udoskonalasz kraj, to masz wpływ na cały świat. Chciałabym zaprosić do tego, byśmy zmieniali świat, zaczynając od jednej rodziny.
Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Jędrzejczyk
"Nasz Dziennik" 2007-05-25