Planowanie poczęcia czy lęk przed poczęciem?
Treść
Dlaczego stosuje się "planowanie rodziny", naturalne albo antykoncepcję? Chcemy korzystać z naszej seksualności w małżeństwie (chociaż coraz częściej również poza małżeństwem) bez konsekwencji aktu małżeńskiego, czyli możliwości poczęcia dziecka. Współczesny człowiek ma bardzo wiele oczekiwań od życia, potrzeb, które "muszą" być zaspokojone w pierwszym rzędzie. Musimy dobrze żyć: mieszkać, ubierać się, jeść, mieć dobry samochód, korzystać z odpowiednich rozrywek, rozwijać się intelektualnie. Na wszystko potrzebne są czas i pieniądze. Jeśli jednak poważnie traktujemy przymierze małżeńskie, sakrament, to przypomnieć należy pytanie, jakie postawiono nam przed zawarciem go w Kościele: "Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?".
To Pan Bóg, Jego wola, ma decydować o liczbie naszych dzieci, a nie my. Zwykle staje się inaczej - to my zajmujemy miejsce Pana Boga i "odpowiedzialnie decydujemy". Odpowiedzialne rodzicielstwo rozumiemy jako zapewnienie naszym dzieciom takich warunków, jakie wydają się nam najlepsze. Papież Paweł VI w encyklice "Humane vitae", której 40. rocznicę będziemy wkrótce obchodzić, wyjaśnia to zupełnie inaczej:
"Biorąc najpierw pod uwagę procesy biologiczne, odpowiedzialne rodzicielstwo oznacza znajomość i poszanowanie właściwych im funkcji, rozum człowieka bowiem odkrywa w zdolności dawania życia prawa biologiczne, które są częścią osoby ludzkiej" (HV, 10).
Czyli powinniśmy poznać mechanizmy dotyczące płodności i przekazywania życia, być świadomymi współpracownikami Boga.
"Następnie, gdy chodzi o wrodzone popędy i namiętności, to odpowiedzialne rodzicielstwo oznacza konieczność opanowania ich przez rozum i wolę" (HV, 10).
Zawsze potrzebne jest zmaganie z pożądliwością, zwłaszcza dziś tak stymulowaną przez cywilizację proponującą hedonistyczne podejście do cielesności (wszechobecna pornografia).
"Jeżeli zaś z kolei uwzględnimy warunki fizyczne, ekonomiczne, psychologiczne i społeczne, należy uznać, że ci małżonkowie realizują odpowiedzialne rodzicielstwo, którzy po pierwsze kierując się roztropnym namysłem i wielkodusznością, decydują się na przyjęcie liczniejszego potomstwa, albo też w wyjątkowych przypadkach dla ważnych przyczyn i przy poszanowaniu nakazów moralnych postanawiają okresowo lub nawet na czas nieograniczony unikać zrodzenia dalszego dziecka" (HV, 10). Dzisiaj jest odwrotnie, rodziny decydują się unikać wszelkimi sposobami zrodzenia drugiego lub trzeciego dziecka, a coraz rzadziej spotykamy rodziny wielodzietne.
"Dlatego do zadań odpowiedzialnego rodzicielstwa należy, aby małżonkowie uznali swe obowiązki wobec Boga, wobec siebie samych, rodziny i społeczeństwa, przy należytym zachowaniu porządku rzeczy i hierarchii wartości. Konsekwentnie, w pełnieniu obowiązku przekazywania życia nie mogą oni postępować dowolnie, tak jak gdyby wolno im było na własną rękę i w sposób niezależny określać poprawne moralnie metody postępowania; przeciwnie, są oni zobowiązani dostosować swoje postępowanie do planu Boga-Stwórcy, wyrażonego z jednej strony w samej naturze małżeństwa oraz w jego aktach, a z drugiej - określonego w stałym nauczaniu Kościoła (HV, 10).
Drugim fragmentem, który chciałbym w tym kontekście przytoczyć, jest to, co Papież Paweł VI mówi o akcie małżeńskim.
"Stosunki, przez które małżonkowie jednoczą się w sposób intymny i czysty i przez które przekazuje się życie ludzkie, są - jak to przypomniał niedawno Sobór? 'uczciwe i godne'. Nie przestają być moralnie poprawne, nawet gdyby przewidywano, że z przyczyn zupełnie niezależnych od woli małżonków będą niepłodne, ponieważ nie tracą swojego przeznaczenia do wyrażania i umacniania zespolenia małżonków. Wiadomo zresztą z doświadczenia, że nie każde zbliżenie małżeńskie prowadzi do zapoczątkowania nowego życia. Bóg bowiem tak mądrze ustalił naturalne prawa płodności i jej okresy, że już same przez się wprowadzają one przerwy pomiędzy kolejnymi poczęciami. Jednakże Kościół, wzywając ludzi do przestrzegania nakazów prawa naturalnego, które objaśnia swoją niezmienną doktryną, naucza, że konieczną jest rzeczą, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego" (HV, 11).
Akt małżeński nie niszczy płodności
"Nauka ta, wielokrotnie przez Nauczycielski Urząd Kościoła podana wiernym, ma swoją podstawę w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku - którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać, między dwojakim znaczeniem tkwiącym w stosunku małżeńskim: między oznaczaniem jedności i oznaczaniem rodzicielstwa. Albowiem stosunek małżeński z najgłębszej swojej istoty, łącząc najściślejszą więzią męża i żonę, jednocześnie czyni ich zdolnymi do zrodzenia nowego życia, zgodnie z prawami zawartymi w samej naturze mężczyzny i kobiety. Jeżeli zatem zostaną zachowane te dwa istotne elementy stosunku małżeńskiego, a więc oznaczanie jedności i rodzicielstwa, to wtedy zatrzymuje on w pełni swoje znaczenie wzajemnej i prawdziwej miłości oraz swoje odniesienie do bardzo wzniosłego zadania, do którego człowiek zostaje powołany - a mianowicie do rodzicielstwa. Sądzimy, że ludzie naszej epoki są szczególnie przygotowani do zrozumienia, jak bardzo ta nauka jest zgodna z ludzkim rozumem" (HV, 12).
Zerwanie tego związku pomiędzy jednością i płodnością jest przekroczeniem granicy etycznej, które umożliwia przekraczanie wszystkich innych granic. Ponieważ człowiek przestał akceptować związek pomiędzy aktem małżeńskim i płodnością - wprowadza wszystkie możliwe sposoby "kontroli urodzin" lub "zapobiegania ciąży", chce wręcz zerwać związek pomiędzy aktem seksualnym a przekazywaniem życia. Lepiej przekazać reprodukcję technikom in vitro, a seks ma być tylko sposobem użycia przyjemności. Techniki reprodukcyjne miałyby zapewnić lepsze, zdrowe potomstwo, bez ryzyka wad wrodzonych, zgodne z oczekiwaniami co do płci czy koloru oczu. Dziś to może tylko bełkot futurystów, ale "postęp" jest tak szybki, że nie wiadomo, co będzie za kilka czy kilkanaście lat. Człowiekowi wydaje się, że może mieć wszystko pod kontrolą, że może uniknąć cierpienia, że stworzy świat lepszy niż Pan Bóg. Nie potrzeba świętości, wystarczy nauka i rozum.
Z takiego sposobu myślenia pochodzą wszystkie sposoby regulacji urodzin: aborcja, antykoncepcja, sterylizacja czy "szczepionki" przeciw płodności. Potem konieczne okazują się metody wspomaganego rozrodu, bo zwykła płodność została zniszczona. Mechanizmy działania "tabletki antykoncepcyjnej" opisywane w każdym podręczniku ginekologii to:
1. blokowanie owulacji, 2. działanie na śluz szyjkowy, 3. spowolnienie ruchów perystaltycznych jajowodów, 4. uniemożliwienie dojrzewania endometrium, działanie przeciwnidacyjne - czyli przeciw zagnieżdżeniu zarodka w błonie śluzowej jamy macicy. Kiedy stosowane są tabletki "nowoczesne" o niższej zawartości hormonów, to w 30-50 proc. może dojść do owulacji i do poczęcia. Dwa ostatnie mechanizmy działają postkoncepcyjnie, po zapłodnieniu, dotyczą nowego życia. Do poczęcia dochodzi w bańce jajowodu, potem przez 5-6 dni zarodek dzieli się i wędruje przez jajowód. Na etapie blastocysty, czyli 32-64 komórek powinno dojść do implantacji zarodka. Tabletka spowalnia pasaż jajowodowy - może dojść do obumarcia zarodka wewnątrz jajowodu, lub ostatecznie uniemożliwia zagnieżdżenie - zarodek obumiera po dotarciu do jamy macicy. To działanie, mimo że dotyczy nowego życia, niektórzy nazywają zapobieganiem ciąży, definiując ciążę jako stan po zagnieżdżeniu. Ma to również usprawiedliwiać "diagnostykę" i manipulacje przedimplantacyjne - że nie ma jeszcze ciąży, że to tylko przedmiot naszej "obróbki", materiał do badań i surowiec do produkcji komórek macierzystych. Takie sofizmaty są nie do przyjęcia dla tych, którzy uznają życie od poczęcia.
Kolorowe, profesjonalnie wydrukowane ulotki reklamowe zachęcają kobiety do sięgnięcia po "najnowocześniejsze" środki. Zapewnia się w nich szczególnie o "lekkości", niskich dawkach hormonów i braku wpływu tabletek na figurę, o cudownym działaniu na cerę, likwidacji trądziku, wspaniałych perspektywach udanego życia seksualnego. To wszystko na pierwszej stronie. Dalej, z tyłu, już malutką czcionką, tekst stłoczony, prawie nieczytelny. Najlepiej czytać przez lupę. Jeśli spojrzymy na dawkę substancji hormonalnych, to faktycznie jest to często 100 razy mniej niż w pierwszych preparatach z lat 60., ale zwykle ok. 40-60 razy więcej niż fizjologiczne wytwarzanie w organizmie kobiety. Poza tym są to substancje syntetyzowane chemicznie, o innym niż naturalne i dużo silniejszym działaniu farmakologicznym. Wskazaniem do stosowania tych preparatów ma być zapobieganie ciąży, często są jednak wykorzystywane przez ginekologów w innych celach: dla "regulacji" cyklu, dla zmniejszenia obfitości krwawień, usunięcia objawów zespołu napięcia przedmiesiączkowego, likwidacji torbieli czynnościowych jajników, leczenia trądziku młodzieńczego czy nadmiernego owłosienia u kobiet, niektórzy nawet leczą tabletką niepłodność!!! Według mojego doświadczenia, nie ma takiej choroby, którą trzeba by leczyć tabletką antykoncepcyjną. "Pigułka" nie jest lekiem, jest preparatem niszczącym zdrowie, niszczącym płodność, która jest przejawem zdrowia. Z każdym problemem ginekologicznym można sobie poradzić bez tabletki antykoncepcyjnej.
Komplikacje po antykoncepcji
Przeciwwskazania do stosowania antykoncepcji hormonalnej są bardzo liczne. Przede wszystkim wymienia się problemy z krążeniem żylnym, tętniczym i zakrzepice. Ich wystąpienie może prowadzić nawet do nagłego zgonu. Na drugim miejscu problemy z wątrobą, nerkami, niewydolność tych narządów lub guzy. Rozpoznane lub podejrzewane stany nowotworowe, hormonozależne, rak piersi, nowotwory narządów rodnych. W niektórych opracowaniach mówi się, że właściwie każda kobieta rozpoczynająca przyjmowanie preparatu hormonalnego powinna wcześniej mieć wykonane badanie na obecność genu BRCA I i II, odpowiedzialnego za dziedziczne występowanie raka piersi, raka jajnika i raka jelita grubego, ponieważ u nosicielek tego genu, stosowanie preparatów hormonalnych jest bezwzględnie przeciwwskazane. Ryzyko wystąpienia choroby nowotworowej u nosicieli tych genów już jest bardzo wysokie, a dodatkowe czynniki rakotwórcze w historii takiej pacjentki, np. aborcja, podawanie tabletki hormonalnej (tzn. antykoncepcja lub terapia w okresie menopauzy), podnoszą go jeszcze bardziej.
Precyzyjnie: dla kobiet rozpoczynających stosowanie tabletki przed 20. rokiem życia ryzyko raka szyjki macicy rośnie nawet czterokrotnie. Stopień ryzyka zależy od tego, jak długo stosuje się preparaty hormonalne. Ryzyko raka piersi jest szczególnie podwyższone u kobiet, które przed rozpoczęciem antykoncepcji nie rodziły i nie karmiły piersią. Niedojrzałe zraziki gruczołów piersiowych są bardziej wrażliwe na działanie wysokich stężeń estrogenów. Estrogeny są oficjalnie uznanym czynnikiem rakotwórczym, zwiększają ryzyko wystąpienia raka piersi, raka szyjki macicy i raka wątroby.
Według raportów Światowej Organizacji Zdrowia aktualnie, co roku, wykonuje się ok. 42 mln aborcji na świecie, 106 mln kobiet stosuje wewnątrzmaciczne wkładki, około 100 mln stosuje pigułki hormonalne. Również te dwa ostatnie sposoby zapobiegania ciąży zakładają możliwość przerwania życia ludzkiego. Można śmiało powiedzieć, że dokonuje się corocznie zbrodnia, ludobójstwo nieporównywalne do żadnej ze zbrodni znanych w przeszłości. W imię różnych interesów, z różnych powodów: aby nie stracić pracy, aby nie stracić zdrowia, aby nie pogorszyły się warunki życia, żeby nie przerwać szkoły czy studiów, ludzie decydują o skazaniu własnych dzieci na śmierć, tak jak w Kanaanie oddawano dzieci na ofiarę bogu Molochowi. Dzisiaj ważniejsze od dziecka są idole tego świata - pieniądze, praca, zdrowie, nauka, kariera, czasem opinia innych, dobre imię, spokój, wygoda, ale zawsze strach przed cierpieniem, które - jak nam się wydaje, jak nam wmawia szatan - niesie za sobą przyjście na świat nowego dziecka. Jak opisuje Księga Wyjścia, również Faraon bał się, że naród niewolników, naród Izraela zagrozi bytowi Egipcjan. Dlatego kazał zabijać wszystkich nowo narodzonych chłopców Hebrajczyków. Dokonywało się straszliwe dzieciobójstwo. Jak mówi jeden midrasz (midrasze to opowiadania żydowskie przybliżające dzieciom przekaz biblijny, z I i II wieku po Chrystusie), kiedy Hebrajczycy zobaczyli, co się dzieje, podjęli decyzję, aby nie łączyć się ze swoimi żonami, nie płodzić dzieci, które skazane będą na pewną śmierć. Jak postanowili, tak też zrobili. Po pewnym czasie starsza siostra Mojżesza, Miriam, przyszła do swoich rodziców Amrama i Jochebed, mówiąc im: wy jesteście gorsi od Faraona. Faraon zabija tylko nowo narodzonych chłopców, wy nie pozwalacie urodzić się również dziewczynkom, Faraon zabiera chłopcom tylko życie doczesne, wy nie dajecie im również życia wiecznego! Aram i Jochebed połączyli się na nowo i począł się Mojżesz, który wyprowadził swój lud z niewoli egipskiej. Odpowiedzialne rodzicielstwo to dawanie życia na życie wieczne, choćby w trudnościach i cierpieniu, bo Pan Bóg wie lepiej, kogo potrzebuje i kiedy jest najlepszy czas i miejsce na nowe dziecko.
Maciej Barczentewicz, ginekolog położnik
"Nasz Dziennik" 2008