Miłość a antykoncepcja
Treść
Nie da się oderwać miłości od płodności bez złych skutków dla więzi małżeńskiej. Nie da się wypreparować osobno ducha, psychiki i ciała człowieka. Cierpienia wielu małżeństw oraz tzw. par, gdy sięgnie się do ich przyczyn, pokazują, że człowiek jest całością i nie można bez przykrych konsekwencji manipulować nim i jego płodnością.Tak jak kłamstwem w miłości, egoizmem ukrytym pod pozorami dobra jest współżycie przedmałżeńskie (bez podjęcia odpowiedzialności za drugą osobę do końca życia), tak samo akt małżeński - wyraz miłości do osoby - oderwany od respektowania naturalnego rytmu płodności jest kłamstwem i egoizmem, jest użyciem osoby.
Okazuje się, że chociaż żyjemy w XXI wieku, nasza świadomość, poznanie samych siebie jest nikłe. Nie tylko nie znamy praw duchowych - wciąż coraz więcej osób przeżywa depresje i różnego rodzaju choroby psychiczne - ale nawet nie znamy własnego ciała. Nie rozumiemy naturalnego rytmu płodności i nie dowierzamy, że możemy sami odczytywać ten rytm. Cywilizacja techniczna, oddając duże usługi człowiekowi, zarazem oddaliła go od samego siebie. A świadomość wielu osób zatrzymała się na tzw. kalendarzyku małżeńskim (lata trzydzieste ubiegłego wieku), który od dawna jest metodą historyczną.
Wiele osób mówi, że wszystko można znaleźć w internecie, lecz okazuje się, że gubią się pośród wielu sprzecznych propozycji i rozwiązań.
Spośród osiemdziesięciu par, z którymi spotkałam się od lutego tego roku, zaledwie kilka orientowało się, na czym polega naturalny rytm płodności. Dwie pary mówiły, że to rodzice przekazali im rzetelną wiedzę na ten temat.
Usłyszałam też z ust młodej mężatki, która odrzuciła antykoncepcję hormonalną, a jej organizm nie funkcjonuje normalnie, że gdy miała szesnaście lat, to jej własna matka zaprowadziła ją do ginekologa i prosiła o przepisanie środków antykoncepcyjnych. Organizm tej młodej kobiety nigdy nie miał szans dojrzeć. (Pełna równowaga neurohormonalna u kobiet jest osiągana między dwudziestym a dwudziestym piątym rokiem życia).
Licealiści uczą się biologii, ale tylko nieliczni orientują się, jak funkcjonuje ich organizm. Dziewczęta są wprowadzane w błąd, że hormonalne środki antykoncepcyjne leczą ich dolegliwości, i początkowo są nieświadome, że w ten sposób otwiera się im furtkę do przedwczesnego współżycia, niszcząc możliwość przeżycia pięknej, czystej miłości. Niektóre już na zawsze pozostaną na poziomie powierzchownego doznania, nie wiedząc nawet, jak wiele straciły. Często przez "leczenie" antykoncepcją niszczą swoją płodność.
Antykoncepcyjna mentalność
Kiedy wchodzę do różnych księgarni i próbuję znaleźć jakąś sensowną książkę na temat naturalnych metod planowania rodziny, to najczęściej nie znajduję nic. Jest bardzo wiele pozycji traktujących o "dietach cud", ale nie ma nic o tym, co tak bardzo jest nam bliskie - prawdy o własnym ciele.
W kontekście tego faktu przeżyłam wielkie zaskoczenie, kiedy jedna z narzeczonych przychodzących do mojej poradni przyniosła mi napisaną po niemiecku książkę przedstawiającą metodę Roetzera. Powiedziała, że w Niemczech są one łatwo dostępne w zwykłych księgarniach. U nas nie można znaleźć nic sensownego na ten temat poza stowarzyszeniami, do których nie każdy trafi. Można natomiast usłyszeć nachalną propagandę antykoncepcyjną tworzącą w umysłach młodzieży, już na etapie gimnazjum, groźną dla życia mentalność antykoncepcyjną. Zatraca się zdolność odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa. Wsączany jest zewsząd i na różne sposoby antypomysł na życie pod pozorami dobra i wygody dla człowieka.
Współczesny człowiek chce być szczęśliwy, ale nie chce od siebie wymagać, nie chce podjąć trudu. Pragnie osiągnąć maksimum przyjemności przy minimum wysiłku pielęgnowania miłości. To tak, jakby ktoś codziennie zjadał wspaniały, ale ciągle taki sam ogromny tort - w końcu się rozchoruje albo wcześniej, zanim się to stanie, nie będzie mógł na niego patrzeć.
Namiastki szczęścia
Wszystko rozgrywa się pomiędzy zniewoleniem a straszliwą pychą człowieka, któremu wydaje się, że może dowolnie ustanawiać prawa, nawet prawa natury.
Niektórzy małżonkowie pytają: co Kościół ma do ich życia? Co Jezus ma do ich życia? Odpowiedź jest jedna: chce ich szczęścia, chce ich pełnego rozwoju aż do świętości, czyli zdolności miłowania tak, jak On ich umiłował. Oczywiście oni sami zdecydują, jak będą żyli, ale Kościół pokazuje, co do tego celu prowadzi, co służy człowiekowi, a co jest tej drogi zaprzeczeniem. Człowiek może go nie posłuchać, tylko czy warto? Wiele małżeństw, które prowadzą antykoncepcyjny styl życia, oddala się od Kościoła, od sakramentów. Jest to zależność wprost proporcjonalna. Rozwiązaniem nie jest zmiana stanowiska Kościoła, który staje po stronie dobra człowieka, ale zmiana stylu życia przez człowieka. Do tego, by zmienić styl życia, potrzebna jest oprócz dobrej woli i Bożej łaski również wiedza na temat ludzkiej płciowości i praw nią rządzących. Kiedy słucham małżonków i narzeczonych, wciąż zadziwia mnie nieprawdopodobna ignorancja, jeśli chodzi o wiedzę na ten temat. Dochodzi do bardzo poważnych kryzysów, a ludzie nie potrafią wyciągać wniosków ze swoich błędów, bo ich nie zauważają. Powielają błędy, krzywdząc kolejne osoby, z którymi się wiążą. Oddalają się również od siebie, bo odrzucają istotną część swoich osób, jakby mówili: "Biorę sobie z ciebie to, co mi pasuje, resztę odrzucam". Taka postawa musi oddalać ludzi od siebie, bo nie jest postawą otwartości i akceptacji drugiego człowieka ze wszystkimi jego cechami, również z kobiecością, męskością i co się z tym wiąże - z płodnością. Często słyszę bolesne stwierdzenie: "Dlaczego?! Dlaczego nikt nam o tym nie mówił?". Z opowiadań młodych wiem, że często rodzice nie widzą problemu we wspólnym zamieszkaniu młodych przed ślubem. Matki same doradzają im, żeby nie wiązali się ze sobą, mówiąc: "Po co wam to, nie macie innych kłopotów?". Niektóre myślą o najlepszej formie antykoncepcji dla swych dorastających córek (słyszałam takie dywagacje na temat spirali - jak wiadomo przecież środka wczesnoporonnego). A rzeczywistość pokazuje skutki takich rozwiązań: mnóstwo rozwodów, poranionych ludzi, którzy w poszukiwaniu swoiście pojmowanego szczęścia krzywdzą następne osoby. Dlaczego wszędzie się o tym nie mówi? Dlaczego tak powoli rozszerza się wręcz rewolucyjne spojrzenie na człowieka, jego godność i płciowość wyrażane na różne sposoby przez cały pontyfikat Jana Pawła II. Przecież wyrosło pokolenie JP II - Papieża rodzin, Papieża odpowiedzialnej miłości.
Walka o człowieka
Widać wyraźnie, że obszar ludzkiej płciowości jest terenem bezwzględnej walki o człowieka. Zręcznie zmanipulowany poprzez reklamę bałaganu seksualnego (a jest ona profesjonalnie prowadzona z wykorzystaniem najnowszej wiedzy psychologicznej i różnorodnych technik oddziaływań) człowiek staje się marionetką w rękach czerpiących ogromne zyski koncernów. Gdyby ludzie prawdziwie się kochali, wszystkie te pasożytnicze twory upadłyby natychmiast.
Niektóre dane statystyczne mówią o tym, że rozwodzą się zarówno małżeństwa sakramentalne, jak i niesakramentalne w tym samym stopniu. Jednak gdy przyjrzano się problemowi bardziej szczegółowo, to okazało się, że praktycznie nie ma rozwodów w grupie małżeństw modlących się razem i układających swoje pożycie zgodnie z naturalnym rytmem płodności.
Ostatnio rozmawiałam z narzeczonymi bardzo poranionymi wejściem jakby od końca we wzajemną relację miłości. Być może, gdyby lepiej się poznali, nie wchodzili pospiesznie i pochopnie we współżycie, może dawno by się rozstali albo dawno już byliby dobrym małżeństwem, a tak szarpią się, nie wiedząc, co ich tak naprawdę łączy. Silne przedwczesne doznania, których głównie szukali, nazywając to miłością, uniemożliwiły im poznanie samych siebie, doprowadziły do chorobliwej zazdrości, no bo jak tu mieć zaufanie co do wierności drugiej strony? Nie potrafią siebie szanować. Zawarcie związku sakramentalnego nie zmieni w sposób magiczny tej sytuacji. Zanim się zdecydują na ślub, powinni przestać razem zamieszkiwać, spróbować poznać swoje oczekiwania, nauczyć się nawzajem słuchać i przede wszystkim zwrócić się do Boga z prośbą o siłę do wewnętrznej przemiany. Brzmi to tragikomicznie: narzeczeni, którzy szukają terapii, bo już nie potrafią ze sobą spokojnie rozmawiać. A przecież gdyby byli od małego nauczeni, że nie można rozdzielać miłości, aktu zawarcia małżeństwa i współżycia małżeńskiego, bo nieosadzony na tych trzech słupach namiot małżeńskiej miłości się zawali, być może byliby radosnymi, pełnymi życia ludźmi. Cała energia ich młodości spala się we wzajemnym ranieniu się. Czego szukają?
Tak naprawdę każdy pragnie w głębi serca prawdziwej miłości albo może lepiej powiedziawszy - prawdy w miłości. Tak trudno im teraz odnaleźć tę prawdę.
W poradni rodzinnej spotykam się również z małżeństwami, które chcą porzucić czy też porzuciły już antykoncepcję. Niektórzy wprost mówią, że zauważyli, jak ich to niszczy. Kobiety porównują odrzucenie środków hormonalnych jakby do zdjęcia hełmu z głowy. Ich psychika odżywa, odzyskują dawną wrażliwość w odbiorze bodźców z otaczającej je rzeczywistości. Powoli wraca kobieca wrażliwość. Miłość pomiędzy małżonkami przeżywa wiosnę.
Dotkliwe skutki antykoncepcji
Znacznie gorsza sytuacja jest wtedy, gdy okazuje się, że organizm kobiety nie może wrócić do zwykłego rytmu, że jest chora. Ogarnia ją lęk, czy będzie mogła mieć dzieci, co dość często bez leczenia nie jest możliwe. Wtedy proponowane jest in vitro - hodowla człowieka zamiast rzetelnej diagnozy i leczenia. Często się zdarza, że około
30-letnie kobiety mają już chorobę zakrzepową. Niektóre mają guzy piersi. Antykoncepcja niszczy zdrowie, niszczy płodność, niszczy miłość.
Mówi się i pisze, choć wciąż za mało, o szkodliwości antykoncepcji dla zdrowia. Niektórzy ludzie nie przejmują się tym, podobnie jak palaczy nie przerażają ulotki informujące o szkodliwości nikotyny. Nie wiedzą jednak, że stopniowo niszczą więź psychiczną w swoim małżeństwie. To tak, jakby stali na skarpie, z której roztacza się ładny widok, ale nie widzą rzeki zdradliwie i niezauważalnie podmywającej piasek. Nie orientują się, że za chwilę mogą runąć w przepaść. Małżeństwa budzą się w potężnym kryzysie, nie zdając sobie do końca sprawy, że jego przyczyną jest bałagan w sferze współżycia. Nie łączą oczywistych faktów.
Lęk przed płodnością przytłumiany antykoncepcją niszczy miłość! Ten lęk mówi, że nie do końca się akceptujemy, że nie podejmujemy pełnej odpowiedzialności za siebie nawzajem, że nie umiemy nic z siebie ofiarować drugiemu, nawet pełnego miłości czekania, więc nie kochamy się prawdziwie.
Miłość i płodność Stwórca nierozerwalnie połączył ze sobą. Jeśli uszanujemy naszą naturę i dostosujemy się do jej praw, nasza miłość będzie zawsze owocować. Wtedy nawet w czasie niepłodnym akt małżeński będzie płodny, bo pogłębi naszą miłość i będzie promieniował na dzieci i bliskich.
Elżbieta Marek
Nasz Dziennik