Santo Subito: Ojciec Mieczysław Albert Maria Krąpiec
Treść
Santo Subito: Ojciec Mieczysław Albert Maria Krąpiec
Ojciec Święty Jan Paweł II przede wszystkim był człowiekiem, który badał rzeczywistość, poddając ją krytycznemu osądowi rozumu. Jako profesor przez 24 lata wykładał na KUL. Pamiętam, że kiedy powstał problem obsadzenia Katedry Etyki i Moralności, koledzy profesorowie Stefan Świeżawski i Mirosław Kalinowski wysłali mnie z misją do Karola Wojtyły, aby namówić Go do pracy na uczelni. Zbiegło się to z czasem, kiedy marksiści zlikwidowali Wydział Teologiczny na Uniwersytecie Jagiellońskim, na którym się świeżo habilitował. Karol się zgodził. Często przyjeżdżał do Lublina - najpierw do mnie do klasztoru. Byłem świadkiem Jego modlitwy i muszę powiedzieć, że była to modlitwa wielkiego skupienia, w którą wtapiał się całym sobą. Bez trudu można było dostrzec, że jest zajęty absolutnie Bogiem i nie ma w tym nic sztucznego. Modlitwa stanowiła centrum Jego życia. Zresztą potwierdzają to także siostry urszulanki z Warszawy, u których wielokrotnie przebywał. Jak wspominają, Karol Wojtyła często nawet w nocy leżał krzyżem w kaplicy, modląc się. Odprawiał Drogę Krzyżową, robił to w skupieniu, samotnie. Nie było to coś udawanego. Przeciwnie - ten sposób bycia i łączność z Bogiem na modlitwie i przez modlitwę w jakiś przedziwny sposób wpływały na Jego stosunek do drugiego człowieka. Postrzegał go w świetle modlitwy, w świetle Boga, nie jako przedmiot, ale jako dziecko Boże. To wszystko sprawiało, że jawił się w naszych oczach jako osoba głęboko związana przez swoją wiarę z Panem Bogiem i z człowiekiem, którego traktował podmiotowo. Pamiętam, że pewnego razu kiedy długo się modlił, powiedziałem do Niego, cytując słowa Juliusza Słowackiego z utworu "Lilla Weneda": "Po co trudzisz Boga?". Odpowiedział: "Dobrze, jeszcze tylko chwileczkę. Pozwól, że dokończę". Modlitwa była źródłem Jego bycia osobiście i w stosunku do drugiego człowieka. To czyniło Go bardzo normalnym, autentycznym i otwartym na innych. Pamiętam, że kiedy zmarł Papież Jan Paweł I, kardynał Wojtyła był bardzo przejęty tym faktem. Chyba przeczuwał, że wyjazd na konklawe odmieni Jego życie. Podczas pożegnania widać było, że ogromnie to przeżywa. Jednak wszystko to było ogarnięte modlitwą, co - jak sądzę - stanowiło Jego najważniejszą cechę. Z czasem, kiedy siły coraz bardziej opuszczały Jana Pawła II, Jego chyba najważniejszym powołaniem stało się ukazanie sensu ludzkiego cierpienia, któremu w modlitwie i przez modlitwę nadał najwyższy wyraz. Człowiek obawia się cierpienia, tymczasem Ojciec Święty cierpiał na oczach całego świata, ukazując jego wielki sens. Cierpienie jest nieodłączne od człowieka, ale ogarnięte modlitwą w perspektywie życia wiecznego oraz potrzeb innych ludzi to chyba największy dar, jakim Sługa Boży obdarował Kościół. Wielokrotnie przy różnych okazjach prowadziliśmy dysputy. Pamiętam nasz wyjazd na narty, na Kasprowy Wierch, gdzie zamiast szusować, przez dwie godzimy dyskutowaliśmy na stoku o koncepcji prawa naturalnego. Sądzę, że zarówno Jego poznanie, myślenie, jak i stosunek do drugiego człowieka wypływały z Jego wizji, kim jest człowiek. Także Jego oddanie Matce Bożej: "Totus Tuus", płynęło z pewnej ukształtowanej wizji świata i człowieka. Ta wizja świata była widoczna w poprzednim kanonie liturgicznym, w słowach Prologu Ewangelii św. Jana, które na koniec każdej Mszy św. odmawiał kapłan, a który rozpoczynał się od słów: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo"... Kiedyś z Karolem wspominaliśmy, że Ewangelia św. Jana pokazuje całokształt wizji świata i człowieka, pochodność od Boga Słowa Przedwiecznego. Jan pisał te natchnione słowa, mając za wzór Matkę Bożą i zapewne z Nią rozważając sens życia ludzkiego. Wpływ Maryi, Matki Jezusa, uwidocznił się w tej wizji ogólnej Boga Stwórcy przez Logos, który przez tajemnicę wcielenia stał się Jej Synem. Właśnie w tej perspektywie należy widzieć świat i człowieka. Tak widział człowieka Ojciec Święty jako rzeczywistość spełniającą się ku wieczności. Czerpiąc z nauczania i wzorując się na postawie Papieża, powinniśmy w sobie stale odnawiać i utrwalać kontakt z Bogiem przez modlitwę. Warto też pamiętać o roli i wizji rzeczywistości, którą przedstawił nam w encyklice "Fides et ratio", a później uzupełnił w książce "Pamięć i tożsamość". Za Janem Pawłem II bądźmy realistami, widząc realność świata, jego istnienie, a filozofię postrzegajmy jako tłumaczenie rzeczywistości zakorzenionej w Bogu. Nie jest dziełem przypadku, że pod koniec życia Papież tę realistyczną wizję rzeczywistości umieścił w swoim poemacie "Tryptyk rzymski", gdzie ciągle obecny jest powrót do źródeł, do Boga. Przypomniał tym samym, że doczesne życie jest krótkie, dlatego modlitwa i trud bycia człowiekiem, trud cierpienia świadczą, że jest on kimś wielkim, bo od Boga wyszedł i ku niemu zdąża.
not. Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2007-06-04