Przejdź do treści
Jan Paweł II 18 rocznieca śmierci
Jan Paweł II Wielki
Przejdź do stopki
Przejdź do Menu Dodatkowe

Jan Paweł II

Przejdź do treści

Wydarzenia

Santo subito - Witold Karpiński

Treść


Santo subito - Witold Karpiński

Witold Karpiński, kolega szkolny Karola Wojtyły - mówi o jego świętości

Dla wiernych na całym świecie Sługa Boży Jan Paweł II już za życia był osobą świętą. Spodziewana kanonizacja czy beatyfikacja, która leży w gestii Kościoła, będzie jedynie potwierdzeniem przeświadczenia, które i tak tkwi w milionach ludzkich serc. Każdy zapamiętał Jana Pawła II tak, jak dyktowało mu serce. Dla mnie Ojciec Święty był bardzo autentyczny w swoich słowach i czynach. Zawsze cechowała Go prawda, którą głosił bez skrępowania w każdej sytuacji. Od najmłodszych lat był człowiekiem nieprzeciętnym. Dobrze znali się nasi ojcowie. Często, rankiem, jeszcze przed lekcjami, z Karolem spotykaliśmy się na modlitwie w wadowickim kościele. Dwa lata uczęszczaliśmy też do jednej klasy. On siedział w pierwszej ławce koło okna, a ja - koło drzwi. Przyszły Papież był zdolny i pracowity, ale nie należał do tzw. kujonów. Był koleżeński. Miał jednak zasady, których bezwzględnie przestrzegał. Wprawdzie nie dawał odpisywać, ale z Jego pomocy wszyscy mogliśmy zawsze skorzystać. Pogodny, zrównoważony, wprowadzał w otoczeniu atmosferę spokoju i zaufania. Nie brakowało mu także poczucia humoru. Taka postawa pełna życzliwości wobec innych zjednywała mu przyjaciół. Po maturze, w okresie wojny i latach stalinowskiego terroru, nasze drogi rozeszły się na jakiś czas. Karol studiował, nie został jednak aktorem, jak sądziliśmy, a wybrał kapłaństwo. Ja natomiast wiele lat byłem prześladowany za walkę z komunizmem. Kawał życia spędziłem w sowieckich łagrach. Później, jako żołnierz Wileńskiego Okręgu AK, w "nagrodę" za niepopełnione czyny 10 lat przesiedziałem w więzieniach UB, z ciążącym jak piętno wyrokiem śmierci. Mimo długiej rozłąki czułem przy sobie obecność Karola. Zresztą chyba jako jedyny napisał do mnie list do więzienia we Wronkach. Z kolei kiedy wyszedłem na wolność, witał mnie w Krakowie na Franciszkańskiej. Pamiętam, jak po przyjacielsku przytulił mnie do siebie. Usiedliśmy na parapecie okna kurii, a on w skupieniu, z uwagą, słuchał moich wspomnień. To spotkanie, bardzo koleżeńskie, rodzinne, chyba najbardziej utkwiło mi w pamięci. Później z biskupem i kardynałem Wojtyłą spotykaliśmy się wielokrotnie, a pamiętny rok 1978 nie zmienił tych relacji. Nas - swoich szkolnych kolegów, wiele razy zapraszał do siebie, do Watykanu, a w Castel Gandolfo mieliśmy nawet swój pokój. Wszystko było po domowemu, bardzo świątecznie i po koleżeńsku. W naszych relacjach nie było dystansu. Papież jak dawniej - bardzo szczery w swoich wypowiedziach, każdego z nas traktował ciepło po przyjacielsku. Osobiście Ojciec Święty był mi bardzo bliski. Odczuwałem także Jego sympatię, czułość, koleżeństwo. Być może wpływ na nasze relacje miały także moje dawne doświadczenia z okresu terroru komunistycznego. Nigdy nie zapomnę Mszy Świętych i atmosfery modlitw w prywatnej kaplicy Jana Pawła II. Wszystko to jeszcze bardziej zbliżało nas do siebie. Spotkania, rozmowy, wrażliwość Papieża wycisnęły głębokie piętno na mnie i pozostaną w moim sercu już na zawsze. Przeżyłem mocno zamach na Jego życie, cieszyłem się, gdy wracał do zdrowia. Człowiek, który siał pokój na świecie, głosił miłość i każdemu życzył dobrze, został porażony przez siły zła. Widocznie Bóg chciał, żeby wyrosło z tego jeszcze większe dobro. Z wielkim szacunkiem i podziwem patrzyłem na Papieża, kiedy przebaczył swemu niedoszłemu zabójcy i odwiedził go w więzieniu. To było prawdziwe zwycięstwo dobra nad złem. Tak postępują tylko ludzie wielcy, ludzie Boży, ludzie święci. W ostatnich latach przed śmiercią Ojca Świętego nie widziałem się z nim osobiście. Śledziłem za to audycje z Jego udziałem. Kiedy patrzyłem na Niego schorowanego, pełnego bólu i cierpienia, czułem, jakby ktoś mi osobiście zrobił krzywdę. O świętości Sługi Bożego świadczy Jego wyraziste życie, gdzie na pierwszym miejscu zawsze był Bóg i Matka Najświętsza. Ponadto stosunek do ludzi i otwarte serce, czym zadziwiał świat, a wszyscy do Niego lgnęli. Cieszę się, że świat otrzymał w darze od Boga tak wielką postać Papieża, przyjaciela wszystkich ludzi, który był zarazem moim bliskim przyjacielem.
not. Mariusz Kamieniecki
"Nasz Dziennik" 2007-05-28

64335