Spowiadam się...
Treść
Sakrament pojednania. Tak brzmi właściwa nazwa tego, co powszechnie nazywamy spowiedzią. Utarło się w powszechnym mniemaniu, że „idzie się do spowiedzi”. Tymczasem spowiedź jest jednym z pięciu warunków sakramentu pojednania. Pierwszą rzeczą jest żal za grzechy. Nie jest to łatwa sprawa. Nie da się go ani „nauczyć”, ani „zaliczyć”. Jest to problem wielu osób. Im go mniej, tym spowiedź staje się bardziej jurydyczna, czyli bardziej jest wypełnieniem prawa niż autentyczną przemianą. Skąd się to wzięło? Wiele jest przyczyn. Słowa z Ewangelii: „nawracajcie się” brzmiące w języku greckim „metanoite”, przełożone na język łaciński jako: „poenitentiam agite”, po polsku przełożono na: „czyńcie pokutę”, co dało powszechne rozumienie, że pokuta to wypełnienie jakiegoś zadania. W jurydycznym rozumieniu często jest to traktowane na zasadzie „odrobienia” zadania. Owszem, jest to ważne, ale główna idea nawrócenia zostaje trochę zagubiona.
W sakramencie pojednania nie chodzi tylko o odrobienie zadania. Słowo „metanoja” znaczy „przemiana”. Zatem słowa z Ewangelii: „nawracajcie się” znaczą między innymi: „przemieniajcie się”. Czyli u podstaw pokuty będzie przemiana, a nie tylko mechaniczne spełnienie jakiegoś zadania. Aby dobrze to rozumieć, jest konieczny wspomniany już żal za grzechy. Jak go wzbudzić? Ważna jest decyzja woli. Trzeba uczciwie zapytać siebie samego o swoją motywację. Winne nią być autentyczne i szczere pragnienie przylgnięcia do Jezusa. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć: „Czy chcę się z Nim jednoczyć? Czy chcę pogłębiać swoją jedność z Nim?”. Jeżeli tak, to trzeba sobie uświadomić, że dzieło jednania tak naprawdę to Jego łaska dla nas, że wszystko jest łaską. Że to nie my robimy Panu Bogu łaskę, ale to On nam daje szansę. Zatem trzeba zrobić dziękczynienie Bogu za stan, w jakim aktualnie jestem. Już sama modlitwa dziękczynna wprowadzi nas w prawidłową atmosferę i relację do Boga. Po modlitwie dziękczynnej zwracamy się do Ducha Świętego. To On jest autorem naszej przemiany i Jego trzeba zaprosić do tego dzieła. Jeszcze nikt się nie zawiódł, kiedy prosił o Ducha Świętego, zgodnie z obietnicą Jezusa: „o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 13).
Jeżeli takie kroki zrobimy, to rachunek sumienia pójdzie nam dużo prościej. Pierwsze pytania winny odnosić się do naszej postawy wobec Boga: „Jakie miejsce zajmuje On w moim życiu?”. Pełną odpowiedź na to pytanie dają nam przede wszystkim nasze uczucia i działania z nimi związane. W rachunku sumienia trzeba wejść w świat uczuć, aby stanąć w prawdzie przed Bogiem i przed sobą samym. Same złe myśli i uczucia, choć nie są jeszcze grzechami, jeżeli nie są przez nas wzbudzane i podtrzymywane, są jednak głównym źródłem naszych grzechów. Dlatego trzeba się im dobrze przyjrzeć, gdyż one niejako „mówią” nam o grzechach. Mówią nam na przykład, dlaczego się z czegoś cieszymy albo dlaczego nas coś złości, albo dlaczego coś nas niepokoi, co to nam o nas mówi. Odpowiedzi na te pytania pokazują nam naszą grzeszność, która będzie przedmiotem wyznania.
W samym wyznaniu naszych grzechów obowiązuje całkowita szczerość. Ważny jest sposób wyznania. Zdania trzeba formułować w pierwszej osobie liczby pojedynczej, np.: „Ja przekląłem”, a nie w formie: „Przeklęło się, obgadało się” i nie bardzo wiadomo, kto to zrobił. Kiedy używamy pierwszej osoby liczby pojedynczej, to dokonują się trzy ważne rzeczy. Po pierwsze: bierzemy odpowiedzialność za słowa, które mówimy. Po drugie: kształtujemy postawę wobec grzechu. Po trzecie: rozwijamy samodzielność myślenia, co ma znaczenie w kształtowaniu naszej dojrzałości religijnej.
Po wyznaniu grzechów kapłan zadaje nam pokutę. Musi jej towarzyszyć właściwe rozumienie. Nie chodzi tylko o spełnienie nałożonego zobowiązania. Chodzi o postawę przemiany. Z samego doświadczenia miłosierdzia Bożego winno się rodzić poczucie wdzięczności. Doświadczenie miłosierdzia rodzi autentyczne pragnienie zadośćuczynienia tak jak u Zacheusza: „a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie” (Łk 19, 8b). Wypełnienie pokuty to nie tylko spełnienie nakazanego zadania, ale przyjęcie postawy przemiany, która będzie się pogłębiać przy każdorazowej spowiedzi. Może to będzie łatwiej wykonywana praca, może otworzymy się na tych, do których czujemy urazę, itd. Nie musi się wszystko od razu dokonać. Pamiętajmy, że jest to proces. Ważne, byśmy w tym procesie jednania uczestniczyli. Każda spowiedź jest łaską i swoistą „szczepionką” uodporniającą nas na dalsze wchodzenie w życie grzeszne. Regularne korzystanie z sakramentu pojednania coraz ściślej jednoczy nas z Bogiem. A jednoczenie się z Panem „umożliwia” Mu działanie w nas i prowadzi nas po Jego drogach.
ks. Mirosław Nowosielski
"Sygnały troski" 2/2010