Przejdź do treści
Jan Paweł II 18 rocznieca śmierci
Jan Paweł II Wielki
Przejdź do stopki
Przejdź do Menu Techniczne

Wiara

Przejdź do treści

Wydarzenia

Zwycięski szlak w cieniu krzyża

Treść


Uczestnikiem uroczystości na Jasnej Górze w 1946 r. i świadkiem pierwszego zwycięstwa Matki Bożej w polskim Narodzie był ks. bp Stefan Wyszyński, nowo mianowany na ordynariusza diecezji lubelskiej. Kiedy oglądał milionowe rzesze zebrane wokół Jasnogórskiej Pani, zrozumiał, że jest w Narodzie struna, którą wystarczy dotknąć, a serca Polaków gorąco bić będą dla Boga. Potem mawiał: "Naród Polski ma swój wspaniały nałóg: wrażliwość wiekową na Matkę Chrystusową. To jakby delikatna struna chopinowska, którą wystarczy tylko lekko tknąć, aby ożywiła wszystkie wspomnienia i uczucia. Taką delikatną struną Narodu jest Maryja. Na to imię otwiera się w Polsce każde serce".

Kiedy biskup lubelski został następcą ks. kard. Augusta Hlonda, wszedł w jego dziedzictwo, przejął jego testament i uczynił go swoim programem: "W każdej drodze jest jakaś myśl przewodnia, jakieś światło, które człowiek usiłuje utrzymać w oczach, aby nie pozostać w ciemności i nie zbłądzić. Mam takie światło w swoich oczach od początku (...) potrzebna była światłość. Nie mówię, że jest to mój jakiś nadzwyczajny dar. To jest dar łaski, zapowiedziany ustami mojego Poprzednika, kardynała Augusta Hlonda, który umierając w Warszawie, powiedział: 'Pracujcie i walczcie pod opieką Matki Bożej. Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny'. To były niemal ostatnie słowa kardynała Augusta Hlonda. Nigdy ich nie traciłem z mej świadomości".
Myśl o zwycięstwie, które czeka polski Naród, inspirowała ks. kard. Wyszyńskiego i dodawała sił. Trzeba ich było wiele, bowiem polska droga do zwycięstwa wcale nie była prosta. Wymagała wiary, wierności złożonym przyrzeczeniom, zaufania bez granic. Bo na zewnątrz triumfowało zło. Niecierpliwym mogłoby się wydawać, że akt poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi nie zmienił biegu historii. Oto w grudniu 1948 r. został utworzony rząd w pełni oddany sprawie marksizmu i leninizmu, a na rezultaty przejęcia władzy przez komunistów nie trzeba było długo czekać. W 1950 r. skonfiskowano majątek kościelny, dwa lata później zaś w więzieniach znalazło się ponad dziewięciuset kapłanów i ośmiu biskupów, wśród nich przełożony ks. Karola Wojtyły, krakowski arcybiskup ks. Edmund Baziak. Walka z Kościołem osiągnęła szczyt w pokazowym procesie ks. bp. Czesława Kaczmarka z Kielc, który był przez dwa i pół roku przetrzymywany w więzieniu bez rozprawy sądowej. Ostatecznie skazano go na dwanaście lat więzienia, a kiedy ksiądz Prymas Wyszyński wystosował kategoryczny protest, sam został aresztowany. Stało się to 25 września 1953 r.
Droga do zwycięstwa nie była łatwa. Na początek wymagała dziesięciu lat wierności i bycia pewnym, że Bóg zwycięży, gdy po ludzku patrząc, znikąd nie było znaków nadziei. Przyszłość jawiła się jako czas ciemności. Ale kto spoglądał w niebo, ten widział Niewiastę depczącą głowę węża. Ale kto zanurzył się w nabożeństwo pierwszych sobót, ten w rozmyślaniach maryjnych słyszał o zwycięstwie odnoszonym w cieniu krzyża. I mógł jak Prymas Polski wypowiedzieć znamienne słowa: "Wszystko postawiłem na Maryję". Oznaczało to, że postawił na Maryję nie tylko w życiu osobistym, ale że "postawił wszystko na Nią w życiu Narodu i Kościoła w Polsce".
Na pierwszą "publiczną" manifestację zwycięstwa Maryi w naszym Narodzie trzeba było czekać dziesięć lat. Odnowienie w 1956 r. ślubów Jana Kazimierza przez Naród było znakiem czytelnym dla wszystkich: pomimo terroru i propagandy, pomimo prób marginalizacji roli Kościoła w Polsce, Naród nasz pozostał wierny Maryi - swej Królowej. Ale to była zaledwie pierwsza demonstracja potęgi Matki Najświętszej w naszym Narodzie. Jak się potem miało okazać, zwycięstwo w Polsce oddanej Jej Niepokalanemu Sercu miało wzrastać (czasem jawnie, czasem w ukryciu) przez kolejne dziesięciolecia. Jakby głos Narodu ślubującego w 1956 r. na Jasnej Górze był tak potężny, że sięgał w życie kolejnych pokoleń i owocował kolejnymi "zwycięstwami przez Maryję". Był po drodze rok 1966 i milenijne obchody, rok 1978 i wybór Polaka na Papieża, rok 1979 i "Pięćdziesiątnica naszych dziejów"...
Kiedy zastanawiamy się nad tym polskim zwycięstwem, nie ulega wątpliwości, że początków tego godnego najwyższej uwagi procesu dokonującego się w życiu Kościoła w Polsce możemy dopatrywać się w akcie z 8 września 1946 r. Wskazywał na to sam Ojciec Święty, kiedy w homilii wygłoszonej na Jasnej Górze 4 czerwca 1979 r., mówiąc o "procesie dziejowym, który toczy się w sercach Polaków", wymienił najpierw "oddanie Polski Niepokalanemu Sercu Maryi 8 września 1946 r.". I dodał: "Prowadzili wtedy Lud Boży nasi wielcy poprzednicy: Kardynał August Hlond i Kardynał Adam Stefan Sapieha".

Ku zwycięstwu w Kościele powszechnym
Kiedy w 1978 r. na Stolicy św. Piotra zasiadł Papież Polak, Prymas Wyszyński był przekonany, że na polskiej drodze maryjnej "przyszło zwycięstwo, zwycięstwo Matki Najświętszej" zapowiadane przez ks. kard. Augusta Hlonda. Wybór Papieża z Polski oznaczał, że polskie doświadczenie maryjne staje się odtąd własnością Kościoła powszechnego.
Jan Paweł II wyruszył drogą wytyczoną przez polskie doświadczenie, drogą, którą Prymas chciał wskazać Kościołowi. Miała ona doprowadzić do "zwycięstwa przez Maryję" w cały świecie. Pchała go do tego logika Boża. Potwierdził to sam Jan Paweł II, gdy mówił o doświadczeniu maryjnym Prymasa, "doświadczeniu na miarę epoki": "To był najgłębszy nurt dziejów duszy Prymasa Polski - ale równocześnie jeden z centralnych wątków naszej współczesności: wątek ważny i decydujący dla dziejów Kościoła w Polsce. I nie tylko w Polsce...".
Jan Paweł II był przekonany, że na tym doświadczeniu maryjnym "będzie się budował Kościół na przełomie tysiącleci. W okresie, w którym przygotowujemy się do drugiego milenium narodzenia Słowa z Dziewicy, jest to dla nas skarb bezcenny".
Poprzez kolejne akty zawierzenia i poświęcenia Jan Paweł II przygotowywał Kościół powszechny do najważniejszego, kolegialnego aktu zawierzenia rodziny ludzkiej Bogurodzicy i Matce Kościoła - aktu mającego swój pierwowzór w polskich poświęceniach. W końcu przyszedł czas, aby dokonać kolegialnego zawierzenia, o którym marzył Prymas Tysiąclecia. Miało się ono odbyć podczas uroczystości Zesłania Ducha Świętego, 7 czerwca 1981 r. Jednak na drodze stanął dzień 13 maja 1981 r.

Poświęcenie z 1946 r. wychodzi z cienia
Cudem ocalony Papież nie mógł osobiście uczestniczyć w pieczołowicie przygotowywanych ceremoniach. Nie było na nich również ks. kard. Wyszyńskiego, który jeszcze dwa tygodnie przed śmiercią mógł radować się zwieńczeniem swego życia czerwcową uroczystością. Zmarł 28 maja, po dwóch tygodniach agonii, oddając swe życie za życie Jana Pawła II.
Zamach z 13 maja nadał całej maryjności Papieża, jego pragnieniu zawierzenia świata Matce Najświętszej i przygotowywanym obchodom Trzeciego Milenium wymiar fatimski. W świetle nadprzyrodzonej interwencji, którą w tamtym dniu tak głęboko odczuł Ojciec Święty, okazało się, że to, co Prymas Wyszyński uważał za "nowy element poświęcenia Kościoła i świata Maryi", nie jest niczym nowym, a soborowa nauka o kolegialności została niejako uprzedzona w 1917 r. pouczeniem samej Matki Najświętszej w Fatimie. Okazało się też, że wizja "nowej mariologii" Prymasa Tysiąclecia wcale nie stanowiła nowego etapu, lecz co najwyżej krok analogiczny do tego, o który prosiła Matka Boża Fatimska. Można powiedzieć, że sama Maryja dokonała nieznacznej (a jednak istotnej) korekty na wspaniałym programie Prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego i Papieża Jana Pawła II. Z "nowym podpisem" Maryi z 13 maja 1981 r. złożonym na ich programie zamiary tych wielkich sług Matki Najświętszej zostały ostatecznie ratyfikowane przez Boga i wpisane w realizację Bożych planów zbawienia w nadchodzących latach.
Nieoczekiwanie powrócił na pierwszy plan rok 1946 i tamto poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi. Bo oto Jan Paweł II, który odwoływał się do wielkiego polskiego doświadczenia "zwycięstwa przez Maryję", odwołał się do daty wcześniejszej niż czasy odnowienia ślubów Jana Kazimierza i milenijnego oddania w 1966 r. Nagle okazało się, że wielkie zwycięstwo Matki Bożej we współczesnych dziejach naszego Narodu ma swoje źródło w dacie wcześniejszej: też w akcie zawierzenia, też w akcie wypowiedzianym na Jasnej Górze, ale specyfikującym swe maryjne poświęcenie w duchu Fatimy - na Niepokalanym Sercu Maryi.
Wiemy, że po zamachu dalsze lata papieskiej posługi najbliższego współpracownika wielkiego Prymasa to uczenie się fatimskiej drogi: "Wchodząc w sprawy Kościoła powszechnego (...) jeszcze bardzo mało wiedziałem o Fatimie" - wyznał w "Przekroczyć próg nadziei". Papież, sam jeszcze o tym nie wiedząc, wchodzi w nurt duchowości księdza Prymasa Augusta Hlonda i całym sercem oddaje się wypełnieniu próśb Fatimskiej Pani. Jan Paweł II wiedział, że "zwycięstwo, jeśli przyjdzie, przyjdzie ono przez Maryję. (...) Chrystus przez Nią zwycięży, bo chce, aby zwycięstwa Kościoła w świecie współczesnym i przyszłym łączyły się z Nią". I jeszcze nie w pełni świadom związków polskiego doświadczenia "zwycięstwa przez Maryję" z Fatimą nadał naszemu doświadczeniu wymiar powszechny. Bo poświęcając Niepokalanemu Sercu Maryi Rosję i świat, odwoływał się do doświadczenia naszej współczesnej historii - do udowodnionego faktami zwycięstwa Maryi w polskim Narodzie.
Wielki akt z 1946 r. powraca jak bumerang. Jego owoce stały się źródłem przemian nie tylko w Polsce, ale pośrednio w całym świecie. Ale akt ten jeszcze się nie dopełnił; jeszcze nadejdzie pokolenie, które będzie oglądać jego najpiękniejsze owoce. Najświętsza Maryja Panna zapowiedziała w Fatimie: "Na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje". Spoglądamy więc na nadchodzące lata z nadzieją na zwycięstwo, które przyjdzie, tak jak przyszło w dziejach Kościoła w Polsce - przez wielkie zawierzenie Maryi.

Wnioski
Maryjna droga wskazana przez księdza Prymasa Augusta Hlonda i wespół z ks. kard. Stefanem Wyszyńskim podjęta przez biskupa Krakowa, Karola Wojtyłę, jest szlakiem, na którym przyjdzie zwycięstwo - nie tylko dla Polski, ale i dla całego Kościoła powszechnego.
Jakie cechy będzie miało to zwycięstwo? Można wskazać na kilka prawidłowości widocznych w przykładzie Polski i Portugalii. W postawieniu poniższych wniosków opieramy się głównie na wizji Stefana Kardynała Wyszyńskiego, który przeprowadził Kościół w Polsce w drugie milenium chrześcijaństwa.
1. Zwycięstwo będzie bezpośrednim owocem poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi i wypełnienia próśb Matki Bożej Fatimskiej. Jest to "jedna, jedyna, niezawodna" droga na czasy dzisiejsze i na przyszłość. Możemy doświadczenie Polski rozpisać na doświadczenie całego Kościoła: "Wiemy, że wszystko, cokolwiek w Polsce [w świecie] byłoby do dokonania nawet w najtrudniejszych chwilach (...) będzie nadal stawać się tą samą drogą - Auxiliante Virgine Maria". Przykład skuteczności poświęcenia świata przez Jana Pawła II w 1984 r. pokazuje, że - zacytujmy w tym miejscu słowa Siostry Łucji - "Bóg dotrzymuje słowa".
2. Zwycięstwo Maryi nie jest żadnym jednorazowym, przełomowym wydarzeniem, lecz dokonującym się z wolna, pogłębiającym się coraz bardziej, przychodzącym od wewnątrz procesem. "Żadne zwycięstwo nie będzie największe, bo Bóg nie zna granicy swoich łask, bo zawsze przed nami będzie kolejne zwycięstwo, i gdy przyjdzie - może jeszcze w innym wymiarze - będzie to zwycięstwo Tej, której jesteśmy niewolnikami i pomocnikami". Zwycięstwo będzie zawsze przed nami, bo nie dokonuje się ono w ramach millenarystycznej koncepcji dziejów, lecz w historii zbawienia.
3. Zwycięstwo, które przyjdzie, będzie wielkim misterium, niezrozumiałą tajemnicą, nieczytelną dla tych, którzy kierują się tylko rozumowaniem i logiką tego świata. Będzie to tajemnica, która "interpretuje się tylko na dnie ludzkiego sumienia", której nie da się do końca zrozumieć. Zapytano kiedyś ks. kard. Wyszyńskiego, czy to, co działo się w Polsce "to jest jakieś misterium". Odpowiedział krótko: "Tak, to jest misterium" - A wtedy rozmówca powiedział: "Wobec tego przepraszam, więcej nie pytam".
Czy nie takie jest całe działanie w historii Boga, którego "myśli nie są myślami naszymi" ani "drogi nie są naszymi drogami" (Iz 55, 8)? Czy Bóg nie działa niedostrzegalnie, w tajemniczy sposób - ale w sposób pewny i nieodwołalny - prowadząc ludzkość drogami zbawienia? Tak, i oczekiwane przez nas zwycięstwo przyjdzie przez Maryję - jak Jezus przyszedł zbawić świat przed dwoma tysiącami lat. Przyjdzie niezauważone - jak narodzenie Jezusa w Betlejem; w wymiarze innym niż polityczny czy społeczny - jak Chrystusowe dzieło odkupienia; przyjdzie przez krzyż - jak przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystus otworzył nam niebo; wreszcie przyjdzie ostatecznie w chwili przekroczenia jedynego rzeczywistego progu - progu życia i śmierci.
Wincenty Łaszewski

"Nasz Dziennik" 2006-09-08
56353