Nie pękaj – Uniżenie Miłości
Treść
Co najbardziej zachwyciło mnie w ostatnich rekolekcjach? Byliśmy jedną wielką rodziną. Kolejne tematy konferencji na poszczególne dni wspaniale łączyły się z tym, co przeżywaliśmy. Tak jak i fragmenty Ewangelii. Potwierdzały się słowa Księdza Witolda, że te rekolekcje prowadzi Maryja. A jedność była z czasem coraz większa. Mama Niebieska potrafi pięknie jednoczyć. Nie chcę się powtarzać, dlatego postanowiłam napisać to świadectwo trochę inaczej niż poprzednie. Jeszcze bardziej spontanicznie. Tego też się uczę. Jednak wiem, że za każdym razem ten szczególny czas przemiany serc jest i tak inny. W każdym wymiarze.
Pierwszy raz udało mi się zdobyć Rysy na bosaka i za to Chwała Panu! Z Różańcem w ręku człowiek nie idzie o własnych siłach. Nigdy zresztą nie idzie o własnych siłach, ale tu mieliśmy szczególnie świadomość tego, że niosła nas Maryja. W tym czasie duchowej odnowy Pan daje różne znaki i wskazówki. Trzeba się tylko dobrze wsłuchać. Przyznam, że czasem miałam z tym trudności, jednak ostatecznie dostrzegłam jak wiele Bóg powiedział mi podczas tych rekolekcji. Dostrzegłam słabości, nad którymi musze pracować.
Dostrzegłam też, że to był czas szczególnej Łaski i wyraźnej przemiany. Bardzo poruszyło mnie świadectwo Pani Grażyny. Jej autentyczna wdzięczność Panu Bogu i Matce Bożej, która wypłynęła z serca ostatniego dnia strumieniem łez, to wynik strumienia Łask rozlanego na Jej i nasze serca Łaski Spowiedzi Świętej, dla wielu generalnej. Łaski codziennej modlitwy Różańcowej, Brewiarzowej i Koronką do Bożego Miłosierdzia. Wreszcie Łaski największej- codziennej Eucharystii. Niezwykłym przeżyciem była dla nas Msza Święta sprawowana na Rysach. Bosy kapłan w białej albie, u boku dzielny ministrant i grupka rozmodlonych osób niekiedy lekko przysłoniętych białym obłokiem na tle najwyższego w Polsce szczytu- to widok, który zostanie z pewnością w pamięci wielu turystów. Pan Jezus pociągnął do siebie tych, którzy nawet nie spodziewali się takiej Łaski u szczytu swej wakacyjnej wędrówki.
Mieli jednak serca otwarte. Umieli patrzeć i słuchać.
Nie ominąć uniżającego się z Miłości Boga. Tak, uniżającego się- mimo takiej wysokości. To uniżenie Boga jest jeszcze bardziej dostrzegalne tam, na szczytach gór. Ludzie na dole wyglądają jak małe mrówki. A Pan oddał życie za takie małe, nędzne stworzenia. Jakże musi nas kochać! Z tej swojej Miłości przemawia do nas także poprzez tych, którzy po ludzku są słabsi, mniejsi. Ale nie znaczy, że nie przewyższają nas duchem. Na rekolekcjach wyjątkowo to odczułam. Bóg mówiący poprzez ludzi. Także tych najmłodszych. Zadziwiających nieraz bardzo dojrzałą jak na swój wiek postawą. Braterska miłość bliźniego objawiała się w wielu sytuacjach. Jedenastoletni Mateusz swoją postawą zachęcał do modlitwy (sam ułożył bardzo piękną modlitwę - jak to mówi, razem z Duchem Świętym), zachęcał do czytania Miłujcie się. Od niego dowiedziałam się także, że poprzez ofiarowanie upadających na ziemię kropli wody święconej można wyprosić Łaski dla dusz w czyśćcu cierpiących, przynosząc im ochłodę. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego świadectwa kogoś w tak młodym wieku.
W kontekście pewnej rozmowy usłyszałam: "Nie rozumiem, jak można się wstydzić modlitwy". Poza tym u tak młodej osoby-postawa ofiarnych wyrzeczeń od słodyczy, grania w piłkę czy oglądania telewizji zawstydziłaby chyba nie jednego dorosłego chrześcijanina. Nie mówiąc o piątkowym poście o chlebie i wodzie czy wejściu na Rysy na bosaka. Mijając po drodze turystów pytających, skąd mamy tyle siły, poprosiłam Mateusza, by powiedział. Co usłyszeliśmy? To dzięki Bogu i Maryi! Przy tym wielka radość, żywiołowość i spontaniczność Bożego Dziecka. Z czasem Łaski nieodłącznie wiąże się walka. Tu także objawiła się postawa Bożego dziecięctwa, którą ksiądz szczególnie pochwalił u Piotrka.
Duchowa walka, której doświadczył przed Najświętszym Sakramentem, o której dawał później świadectwo i w której ostatecznie zwyciężył Pan Jezus ze swoją Miłością dodającą siły, skończyła się tym, że następnego dnia, jako jedyny służył do Mszy Świętej na Rysach.
"Bez wiary potykamy się o źdźbło słomy, z wiarą przenosimy góry"/Soren Kierkegaard/
- to cytat z artykułu, który znalazłam w swojej skrzynce mailowej zaraz po przyjeździe. Ks. Rogowski pisze w nim, że "Góry są nie tylko piękne, ale spełniają rolę znaku Obecności Bożej. Stwarzają wspaniałe warunki do modlitwy, czyli rozmowy z Bogiem: wyciszenie, doświadczenie przemijania, ale także- a może przede wszystkim- doświadczenie Sacrum".
Tego w praktyce doświadczaliśmy podczas rekolekcji. Sacrum objawia się tam bardziej niż zwykle. Najczęściej ukryte jest pod tym, co słabe, małe i niepozorne. Tu, w górach, Bóg objawia swoją potęgę. Bezpośrednio widoczna jest wielkość Stwórcy. Czasem bywa tak, że wielkość ukryta jest w słabości. Pod powierzchnią niedoskonałości i czegoś, co może nawet odpycha. Co jest powodem we mnie tego, że od- pycha? Już wiem. Prosta odpowiedź. Jeśli względem Pana Boga jesteśmy równi, a wszystko, co w nas dobre, jest Łaską, to jakie mam prawo do tego, aby czuć się lepszym od kogoś? Mogę jedynie odpowiadać na Bożą Łaskę i współpracować z Nią lub nie. Mam prawo wyboru. Prawo wypływające z wolności, danej nam także w Bożej Łaskawości. Tak, góry uczą mnie pokory. Pokory uczy też zetknięcie z tym, co pozornie małe i gorsze, a co w swej prostocie zachwyca wielkością. Wielkością ducha. Tym, że się nie wywyższa. A nawet uniża się w świadomości swej marności wobec Boga. Nie buduje dystansu, stwarza mi swobodę i poczucie akceptacji, wyrozumiałości. Łatwiej stanąć w prawdzie nie będąc onieśmielonym. Taka wielkość ducha promieniuje i przewyższa to, co pozornie większe. Co nadęte jak balon. Ale tu można powiedzieć sobie: "nie pękaj". Napełnij się tym, co pozwala wznosić się w górę bez kłamstwa. Napełnij się Miłością. Tą, która dla ciebie się uniża.
Za czas rekolekcji, za naszego Kapłana Witolda - wspaniałego Pasterza, za
wszelkie Łaski, za Was wszystkich-dziękuję. Chwała Panu!
Kasia