Kobieta cierpi w skrytości
Treść
Z Marleną Piasecką, członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Doradców Żywa Nadzieja (IHACA), rozmawia Agnieszka Niewęgłowska
Co to jest syndrom poaborcyjny, czym się charakteryzuje i jakie ma znaczenie dla zdrowia i życia kobiety?
- Syndrom poaborcyjny to kompilacja konfliktów i objawów takich jak np. przedłużony żal i smutek. Dlaczego przedłużony? Każdy z nas ma doświadczenie przeżycia żałoby po stracie kogoś bliskiego. Najpierw, kiedy dowiadujemy się, że ktoś z bliskich zmarł, doświadczamy szoku, nie możemy uwierzyć, że stało się to naprawdę. Następnie przeżywamy rozpacz, wtedy też robimy wyrzuty Bogu, że dopuścił do takiej tragedii, próbujemy targować się z Nim, czekamy na cud, często też czujemy się winni, że coś zaniedbaliśmy w relacji z osobą, która odeszła. Doświadczamy też gniewu i bólu wobec straty, która nas spotkała. Kiedy się już wypłaczemy i wyzłościmy, wpadamy w smutek, rezygnację albo depresję, która też trwa określony czas. Dopiero po nim następuje pewnego rodzaju przewartościowanie, w którym wyłania się nowy sens, nowa jakość, i wraca radość i pokój. Można powiedzieć, że proces żałoby został zakończony. Tak się dzieje, gdy ktoś faktycznie umiera lub ginie. Przy aborcji, która jest zabiciem człowieka, żałoba nie może się zakończyć. Dzieje się tak dlatego, że kobieta nie pozwala sobie na przeżywanie jej, więc tłumi w sobie objawy, które wysyła jej ciało, psychika i dusza, dlatego żałoba przebiega w ukryciu i nie może się zakończyć.
Można powiedzieć, że kobieta, która zabiła poczęte dziecko, żałobę może przeżywać tylko w skrytości i przez bardzo długi czas. Czy taka żałoba może się kiedyś dla niej zakończyć?
- Kobieta matka, żeby móc przeżyć i zakończyć żałobę, najpierw musiałaby zgodzić się w swoim sercu, że aborcja naprawdę była zabiciem jej dziecka. To bardzo trudne, ale tylko wtedy może to dziecko uczłowieczyć. W każdym człowieku istnieje naturalna bariera, żeby chronić życie, zabić człowieka nie jest łatwo, podświadomie wiemy, że to granica, której nie należy przekraczać. Kobieta, żeby podjąć budzącą wielki lęk decyzję o zabiciu własnego dziecka, musi to dziecko odczłowieczyć, czyli powiedzieć sobie i uwierzyć w to, że to nie jest człowiek, że to tylko "narośl", "tkanka", wtedy jest łatwiej. Postawa taka zmusza jednak kobietę do ciągłego utwierdzania się w tym, że zrobiła słusznie, dlatego dużo wewnętrznej energii idzie na budowanie postawy obronnej. Pomagają też w tym mechanizmy obronne, które chronią nas przed bólem i cierpieniem, np. zaprzeczanie - "nie stało się nic poważnego", projekcja - "wszyscy to robią, jest to normalne współcześnie", racjonalizacja - "nie miałam wyjścia, bo musiałam skończyć studia" .
Ponadto w przeżywaniu żałoby towarzyszą nam inne osoby, a rytuały pogrzebowe pomagają w jej przeżyciu. W trakcie uroczystości pogrzebowych mamy możliwość pożegnania się z osobą zmarłą, możemy dotknąć ciała, co ułatwia emocjonalne oddzielenie się od osoby zmarłej. Są też inne osoby, które nas wspierają, pocieszają, które współodczuwają z nami. To wszystko również pomaga w poradzeniu sobie z żalem i przyspiesza przeżycie żałoby. Po aborcji czegoś takiego nie ma. Kobieta izoluje się, czuje się niezrozumiana przez osoby, które ją wcześniej wspierały w podejmowaniu decyzji o aborcji, czuje złość na partnera, który nie zatrzymał jej i nie obronił swojego dziecka. Kobieta czuje ból, jakiego doświadczamy po śmierci bliskiej nam osoby, ale ludzie wokół nie mogą zrozumieć, co się z nią dzieje, z jakiego powodu płacze i złości się, nie może sypiać albo budzą ją w nocy koszmary senne, dlaczego choruje na depresję, dlaczego nie cieszą jej dzieci, dlaczego ma problemy ze zdrowiem.
Kobieta, kiedy nie daje sobie otwartego prawa do przyznania się, że zrobiła coś wbrew sobie, próbuje poradzić sobie sama. Nawet jeżeli nie konfrontuje się ze swoim bólem z powodu aborcji, czuje się również winna za to, co zrobiła, co dodatkowo komplikuje proces żałoby. Nie dzieli się z innymi swoim cierpieniem, nie może więc doświadczyć współczucia albo wypłakać się w czyjejś obecności. Typowym przykładem nieradzenia sobie z poczuciem winy są kobiety, które ciągle spowiadają się z aborcji, która miała miejsce wiele lat temu. Czasem pracuję z kobietami, które ukończyły 60 lat, a które miały aborcję. Nadal jest to dla nich bardzo bolesne doświadczenie. Do poradni zgłaszają się pozornie z czymś innym, najczęściej z problemami w relacjach rodzinnych. Wydawałoby się, że to tragedia sprzed czterdziestu lat, a jednak nadal jest tak bardzo bolesna, okazało się, że bardzo zaważyła na życiu tych kobiet.
Czy są naukowe dowody potwierdzające istnienie syndromu poaborcyjnego?
- Naukowe i medyczne badania potwierdzające syndrom poaborcyjny oraz syndrom osoby ocalonej od aborcji prowadzi prof. Philip Ney, psychiatra i psycholog w Mount Joy College w Kanadzie, założyciel International Hope Alive Counselors Association (IHACA).
Reprezentatywne badania dotyczące strat prokreacyjnych w Kanadzie prowadzone we współpracy z College of Family Physician w latach 1991-1997 na próbie 4 tys. respondentów udowodniły, że pierwsza aborcja zwiększa możliwość kolejnego poronienia, a także potwierdziły fakt, że kobiety po aborcji mają kłopoty ze zdrowiem i są podatne na takie choroby, jak m.in.: anoreksja, bulimia, zapalenie stawów, zespoły natręctw, fobie, bezpłodność czy nowotwory.
Mamy też badania przeprowadzane w Polsce. Badania Kokoszki z 1965 roku wykazały, że na 105 kobiet poddających się "zabiegowi" przerywania ciąży tylko w 3 przypadkach nie stwierdzono żadnych reakcji nerwicowych. Badania naukowe z 1976 roku ogłoszone na Naukowym Zjeździe Psychiatrów Polskich w Szczecinie (Fabian, Sęk, Kiciński, Jedrzejczakowie) wskazują na występowanie u dość licznej grupy kobiet psychicznych następstw "zabiegu", mających przeważnie charakter nerwicowy lub depresyjny. Stan psychiczny badanych kobiet charakteryzował się obniżeniem nastroju, ogólnym przygnębieniem, występowaniem lęku i poczuciem winy. Badane kobiety często mówiły, że czują się winne śmierci nienarodzonego potomstwa, że mają uczucie, jakby zrobiły coś złego, i że zostaną ukarane. Niektóre straciły szacunek do siebie, niektóre myślały nawet o śmierci samobójczej, szczególnie w chwilach natrętnie pojawiających się myśli o dokonanym "zabiegu", których nie potrafiły się pozbyć. Tym objawom towarzyszyły zaburzenia snu, łaknienia i popędu seksualnego.
Jak Pani sądzi, czy lekarze, którzy mają ręce splamione krwią niewinnych dzieci, też przeżywają coś w rodzaju syndromu poaborcyjnego?
- Nie tylko lekarze, pielęgniarki, cały personel medyczny, ale także osoby, których praca polega na likwidacji ciał abortowanych dzieci, których resztki trafiają albo na śmietnik, albo są palone w kotłowniach szpitali, albo są spłukiwane w muszli klozetowej. Możemy mówić o przyczynieniu się do zła osób, które są świadkami i które nie protestują wobec zła z różnych powodów, czasem z lęku, że utracą pracę. Jest to dla nich doświadczenie urazowe.
Kobiety planujące zabicie swojego poczętego dziecka często są niedoinformowane i nie zdają sobie sprawy z tego, że aborcja zawsze powoduje dramatyczne skutki dla ich zdrowia. Konsekwencje aborcji odczuwa także najbliższe otoczenie. Czy również kolejne dzieci rodziców?
- Skutki aborcji odczuwa żyjące rodzeństwo zabitego dziecka. Znam osoby, które pamiętają bardzo dokładnie moment, w którym matka jechała albo wróciła z zabiegu przerwania ciąży. Towarzyszyły im uczucia, że zaraz stanie się coś bardzo złego albo że już to się stało. Doświadczenia osób, których rodzeństwo zostało zabite wskutek przerwania ciąży przez rodziców, pokazują, że osobom takim towarzyszy bardzo silne poczucie winy, że żyją.
Rozróżnia się dwa rodzaje poczucia winy w zależności od tego, czy aborcja dokonana była przed poczęciem i urodzeniem żyjącego dziecka, czy już po jego urodzeniu. Mówimy tu o winie Jakuba i winie Kaina. Wina Jakuba charakteryzuje się tym, iż człowiek czuje się winny, że zajął czyjeś miejsce, np. miejsce swojego brata albo siostry - "zająłem miejsce mojego brata". Wina Kaina charakteryzuje się tym, że ta osoba wierzy, iż jej brat lub siostra zostali zabici tylko dlatego, że już żyła na świecie - "mój brat został zabity dlatego, że ja już byłem, a dla niego zabrakło miejsca". Osoby takie nie mogą sobie pozwolić na cieszenie się sobą, nie przyznają sobie prawa do szczęścia w poczuciu solidarności ze zmarłym tragicznie rodzeństwem. Dotyczy to także dzieci, których rodzice chcieli aborcji, a nie dokonali jej, bo np. zabrakło pieniędzy lub było za późno, ale rozważali, czy w ogóle urodzić poczęte dziecko. Odnosi się to również do dzieci przeklinanych, kiedy rodzice wyrzucają dziecku, że się urodziło, kiedy dziecko słyszy słowa w rodzaju: "jakbym cię nie urodziła, to skończyłabym studia". Dotyczy to także dzieci, które ocalały pomimo rzeczywistej próby aborcji. Są takie osoby na świecie, które żyją tylko dlatego, że zabieg przerwania ciąży się nie powiódł. Dzieci, o których możemy powiedzieć, że były zagrożone aborcją i od niej zostały ocalone, odczuwają nieufność do rodziców, doświadczają wielu sprzecznych uczuć w związku z tym, że równie dobrze to właśnie one mogły być zabite, że zadecydował tak naprawdę przypadek, że zamiast nich zostali zabici ich brat albo siostra. Matki, które abortowały dziecko, mają też problemy z odczuwaniem bliskości i nawiązaniem głębokiej więzi ze swoimi żyjącymi dziećmi. Dlatego są to dzieci częściej zaniedbywane przez rodziców, częściej niekarmione piersią albo karmione bardzo krótko, więc już z tego powodu pozbawione intymnej bliskości i ciepła matki. Przeżywają wewnętrzny konflikt - "jestem chciany czy niechciany? Jeżeli zrobię coś, co się rodzicom nie spodoba, to czy mnie nie odrzucą?". Dzieci boją się stawiać pytania swoim rodzicom, bo zbyt wiele spraw w rodzinie owianych jest pseudotajemnicą, co powoduje atmosferę napięcia i lęku.
W ten sposób łańcuch złych konsekwencji aborcji stale się wydłuża, dotykając kolejne osoby.
- W rodzinach, w których miała miejsce aborcja, nie mówi się o niej. Członkowie rodziny domyślają się, czują, ale nie mają odwagi powiedzieć lub zapytać o nią głośno. Zadawanie pytań i możliwość wyrażania siebie jest w dziecku powstrzymane, nie eksploruje ono odważnie otoczenia, nie rozwija się tak, jakby mogło się rozwijać, ale lękowo wiąże się z rodzicami, którzy wyrazili zgodę, że może żyć. Ponadto osoby ocalone od aborcji, kiedy dorosną, częściej niż inni wchodzą w nieodpowiednie relacje z ludźmi, z którymi nie są w stanie stworzyć zdrowego związku. Można tu mówić o podświadomej potrzebie odnalezienia swojego brata czy siostry. Wchodzą więc pozornie w różne związki partnerskie, ale tak naprawdę szukają bratniej duszy. Osoby ocalone od aborcji nie wierzą w swoją wartość, są uzależnione od uznania innych. Mają ciągłą, niezaspokojoną potrzebę poczucia bezpieczeństwa, chcą być stale utwierdzane przez innych, że są chciane, że mogą żyć.
Dlatego, żeby temu zapobiec, mówimy, że najważniejszym prawem każdego dziecka jest bycie przyjętym. Celem nie jest chcenie dziecka. Dziecko może być chciane, ale nieprzyjęte, bo nie takie, nie ta płeć etc. Może też być taka sytuacja, że rodzice rzeczywiście nie planują dziecka - bo wyjeżdżają, bo robią specjalizację i z różnych zasadnych powodów poczęte dziecko burzy im te plany. W pewnym wymiarze rzeczywiście go nie chcą, ale mimo to decydują się na jego urodzenie i przyjmują je.
Czy prawny zakaz aborcji w państwie uchroni życie niewinnych dzieci?
- Rozmawiam z osobami, które żałują tego, co się stało, żałują, że pewnych faktów nie mogą odwrócić. Często mówią, że nie zdawały sobie sprawy, że nie wiedziały. Zagrożone są przede wszystkim młodziutkie kobiety, które przez sam fakt, że są jeszcze mało krytyczne wobec rzeczywistości, myślą, że jeśli prawo na coś zezwala, to jest dobre. Jest to podstawowy błąd, myślimy, że jak coś jest dozwolone, powszechne, jawne, to musi być słuszne. Jeżeli aborcja byłaby zakazana prawnie, wtedy w świetle prawa jest przestępstwem. Trudniej jest zdecydować się na przestępstwo.
Gdzie osoby dotknięte syndromem poaborcyjnym mogą szukać pomocy, do kogo konkretnie powinny się zwracać?
- Jeżeli rodzice abortowanego dziecka decydują się na przejście terapii, której celem jest wybaczenie sobie oraz innym osobom, które przyczyniły się do aborcji, mogą szukać pomocy u doradców Programu psychoterapeutycznego dla osób z doświadczeniem przemocy, zaniedbania i strat prokreacyjnych "Żywa Nadzieja". Na przykład punktem konsultacyjnym w Gdańsku jest Specjalistyczna Poradnia Rodzinna Kurii Archidiecezji Gdańskiej (tel. 058 552 18 81) .
Dziękuję bardzo za rozmowę.,
"Nasz Dziennik" 2007-04-04